Gawędy Klyjmensa

WSTĘP DO GAWĘD

Gwara, albo godka warmińska jest jedną z najmniej znanych w naszym kraju gwar polskich. Do niedawna jeszcze większość naszych rodaków nie odróżniała Warmii od Mazur uważając, że to jedna kraina. Jest to prawda, o ile potraktujemy ten obszar geograficznie. Pod względem historycznym i kulturowym to dwa odmienne regiony i dwie mieszkające tu nacje. Warmiaków od Mazurów dzieli wiara, gwara, tradycje i obyczaje. Warmińska gwara występowała tylko we wsiach południowej Warmii. W miastach nigdy jej nie używano. W Internecie można znaleźć mapkę z konturami Warmii. Taki kształt naszej krainy powstał w XIII wieku za czasów rządów pierwszego warmińskiego biskupa Anzelma. W minionych wiekach Warmia nie była jednolita. Jej północna część, mniej więcej do Dobrego Miasta była proniemiecka. Tu polska odmiana gwary warmińskiej nie funkcjonowała. Nasza gwara bazuje na pięknej staropolszczyźnie, jednak na południowej Warmii też nie była jednakowa. Na południe od Olsztyna wymowa była bardziej miękka, ciepła. Im dalej na północ od Olsztyna i bliżej granicy z częścią północną, wymowa stawała się bardziej twarda. Moja znajomość gwary wywodzi się z gminy Stawiguda, takich wiosek jak Wymój, Stawiguda, Miodówko, a więc tej części na południe od Olsztyna. Tak godali tu przez kilka pokoleń moi przodkowie. Warmińska gwara nigdy nie miała swojej gramatyki, czy jakichkolwiek innych zasad pisowni. Była tylko mową potoczną. Pojawiały się wprawdzie w przeszłości teksty pisane w formie gawęd, czy wierszy. Jednak były to bardzo rzadkie przypadki. W każdym kraju i w każdym języku występują regionalne dialekty i jest to całkiem normalne. W Polsce też istnieją gwary: góralska, śląska, kurpiowska, kociewska czy inne i nikt nie ma pretensji do ludzi, którzy się nimi posługują. Nie do pomyślenia, żeby ktoś mógł ludziom z tych regionów zakazać lub tępić ich za ich dialekt czy gwarę. U nas na Warmii było jednak inaczej. Myśmy musieli o swoją piękną godkę walczyć i znosić upokorzenia. Za czasów administracji niemieckiej, już od rządów Bismarcka Warmiacy mówiący w gwarze byli szykanowani. Za swoją polskość byliśmy jeszcze bardziej prześladowani za czasów hitlerowskich. Wiejska ludność południowej Warmii nie dzieliła siebie na polskich i niemieckich Warmiaków. Sąsiadom obojętne było kto się do jakiej narodowości przyznaje. Istotne było, żeby był dobrym katolikiem, pracowitym gospodarzem i uczciwym człowiekiem. Polscy Warmiacy, którymi przez ostatnie prawie dwieście lat Polska się w ogóle nie interesowała, mieli ogromną nadzieję i wierzyli, że Warmia będzie kiedyś polska. Wierzyli, że nadejdzie czas kiedy nie będą musieli znosić upokorzeń z powodu swojej narodowości. I nadszedł, tylko nie na taką odmianę czekali. Zaczęto uważać ich za Niemców i wyzywać od szwabów, Niemców, fryców, hitlerowców. Znowu znieważania, upokarzania i znowu powodem tego była polska gwara. Żaden prawdziwy Niemiec zza Odry nie zrozumie choćby jednego słowa, a tu nazywano ją szwabskim bełkotem. Tylko dlatego, że rdzenni Warmiacy nie potrafili wysławiać się literacką polszczyzną. W połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, nasza gwara zaczęła zanikać. Do dzisiaj zostało jeszcze bardzo mało tych, którzy ją rozumieją i potrafią nią władać. Nie chcą jednak się do tego przyznać i jeszcze się boją. Nie zapomnieli co przeżyli. Ja zostałem niejako sprowokowany do pisania gawęd i przywracania warmińskich obyczajów. Ktoś wreszcie zrozumiał, że bez znajomości przeszłości nie ma miejsca dla przyszłości. Opisuję więc jak to tu było i jaka była mentalność Warmiaka. Znam to wszystko i pamiętam z autopsji. Staram się pokazywać reakcje Warmiaka na aktualne wydarzenia. Robię to od połowy lat dziewięćdziesiątych, żeby ocalić od całkowitego zapomnienia to co jeszcze ocalić mogę. Mam świadomość, że nasza gwara nie wróci już nigdy pod przysłowiowe warmińskie strzechy. Niech jednak jakikolwiek ślad po niej zostanie w świadomości dzisiejszych Warmiaków. Żeby nie musieli się wstydzić, jak ktoś ich nazwie Warmiakami. Teraz gwara warmińska zaczyna się odradzać. Po prawie rocznych staraniach moich, dr hab. Izabeli Lewandowskiej, prof. UWM w Olsztynie i Łukasza Rucha, młodego rodowitego Warmiaka spod olsztyńskiej wsi, w marcu 2016 roku gwara warmińska, jako jedyna w Polsce została przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wpisana na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Jest więc prawnie chroniona, a państwo polskie zobowiązało się poczynić wszelkie starania, by ją ratować i popularyzować. Jeżeli gawędy gwarowe znajdą swoich czytelników, będą dalej kontynuowane. Formę zapisów tekstów gwarowych stworzyłem sam. Różni się ona od zapisów naukowców-dialektologów, ale jest łatwiejsza do czytania i przyswajania. Jeśli będziecie Państwo kilkakrotnie czytać głośno teksty wypowiadając dokładnie każdą zgłoskę tak jak została napisana, to stwierdzicie, że mówicie tak samo po warmińsku jak ja. W języku polskim występują samogłoski o i u. W naszej gwarze jest jeszcze pośrednia głoska. W moich tekstach zapisuję ją jako ó. Coś pośredniego między o i u, przykład ópa, óma. Życzę przysłowiowego połamania języka i miłej zabawy z naszą gwarą. Jeśli się Państwu moje gawędy spodobają, obiecuję więcej.

Pozdrawiam Edward Cyfus

no picture

BABSKE GODY

A psiorun morowy z tami babami. Nie zdójrzysz za niami, a chocbyś i som w dupa sia łukójsić potrasiuł. Mojo Matylda bez łostotne tydnie tróncała sia po gburstsie markotno. Nic ji nie radowało. Łaziuła durch z kónta w kónt roz z niczam roz po nic. Tlo łolykała i jamrowała co jó w krzyżach drze, abo eszcze co drugygo. W łójsko niydziela jek am nazod z kościoła do chałupy zjechali, Matylda jekby jekiś zomnion łodmnianiuł. Klyjmens mózi, na drugo niydziela bandzie łu noju zielgi babski fejer. Babske gody. I bandziewam mnieli bez to gwołt roboty. Pewno bandzie łuż psianć lot tamu nazod jek Matylda zawdy we fyjbruarze przepadała na dziań, ciasam i dwa. Abo jom jó musioł zaziyźć, abo chtóś drugi jó łotyjmoł do jenygo gburstwa dzie sia pora kobziytów do pospołu zbziyrało coby sobzie po babsku pofejrować. Co rok dzie jandzi. Latoś przypadło co tan fejer mo być łu noju. Tych kobziytów buło zawdy prazie dziesianć i nie wciórke byli rychtyczne Warnijoczki. Łóne to swoje śwantowanie nazywali po polskamu Zlot Czarownic, co po naszamu by buło Babske Gody, abo eszcze lepsi Kermas Babskych Czarojtów. Nie poziam razu co tako nachrychta jekoś ma ekstra łuradowała. Bo w tan zieczór w noszy chałupsie mniało być dziesianć kobziyt i tlo jedan chłop i to am mnioł być jo! Bez cołan tydziań Matylda komandyrowała. Klyjmens, zrób to, łyszykuj abo łurychtuj tamto. Czorno am zidzioł to co banda musioł przeżyć. Kożdo kobziyta przyziezie cóś do jedzanio łod siebzie, ale i my musiwam cóś narychtować. Tedy ty Klyjmans łuwarzysz noma warnijski kwaśny kapusty z krupami na rojchrowanam, bo żodan tak tygo łyszykować nie potrasi jek ty. Noszygo szmolcu musisz tyż naszykować i łogórków w soli. Jo ziam co ty mój Klyjmansku to nolepsi potrasisz poziedziała i ćmakła ma w lepa. Jo mojo kobziyta bez te wciórke lota znom i ziam co jek łóna ma prosi, ni moga ji poziedać niy, bo potam to by buło eszcze co gorsze jek Sodóma i Gomóra do pospołu. Wciórko am zrobziuł jek mi nakozała i przyszed tan dziań. Chłopy przywozili swoje kobziyty ołtami i wozami i chućko zawrocali nazod. Z jych gambów buło zidać tako lołna jekby sia nad mojam grobam modlili. Noprzód kobziyty sia łusiedli do stoła w paradny jizbzie i łuczta sia zaczóła. Jydła buło gwołt, ale nopsitków eszcze ziancy. Jek sia podłochociuły, to buło jych słuchać pewno aż pod kościołam we wsi. Jo am z niami tam siedzić nie chcioł, bo co mom sia nasłuchać babskych gyszychtów. Tedy am wziół ksiójżka i poszed cytać do drugi jizby. Jenóż gówno z tygo buło. Kobziyty tak głośno godały i spsiywały com razu ni móg łusłuchać tygo com som prazie cytoł. Wziół am tedy tretka i poszed z ksiójżkó do krówni. Tam buło ciepluchno, cicho i śwatła am mnioł tyż dosić. I tak mi w ty krówni buło fejn, bo czwortka ze sobó wziójść tyż am nie zaboczuł. I pewno sia tu łostona aż do rena. A niech sia te babske czarojty zaboziajó aż jam brzydnie.

Słówka:
łukójsić – ugryźć
tydnie – tygodnie
durch – ciągle
łolykała, jamrowała – narzekała
w łójsko – w ostatnią
zomnion – czort
fejer – święto
w fyjbruarze – w lutym
kermas – tu święto
nachrychta – wiadomość
rojchrowane – wędzone
lepa – policzek
lołna – nastrój
tretka – taborecik

Wosz Klyjmens

no picture

BANDÓ GODY

Jo zawdy mniarkuja co Gody jidó jek w coły chałupsie feferkucham puchnie. Bo na Gody na Warniji fejn łupsieczóno gajś i feferkuch to mus. Taki rychtyczny warnijski feferkuch mus psiec na tydziań abo dwa przed Godami coby do Godów fejn doszed. I psiernikowe bygelki i te druge tyż. Tlo latoś am ta łuciecha mnioł aż dwa razy. A wszystko bez tan gupsi tylewizór i te eszcze gupsze zyriale. Matylda do kucha rozczyniuła, a jom pod kochram fejn nahejcowoł coby rychtyczno gorónc do psieczanio buła. Potam am poszed szczapów do psieca nahakać. Łuż am sia doczkać ni móg jek co rok, sia eszcze ciepluchnami bygelkami z mlykam łusmaczyć. Ale jek am do jizby nazod wloz tom sia tak zjadoziuł co mi szczapy z ranców na dyle wylecieli. No bo mówta tlo! Plota czerwóno jek rusko fana, smród w coły chałupsie aż w łoczy kole, a mojo Matylda łuryczano jek na pogrzebzie w tylewizór dulczy! Prazie nie pomniarkowała jek am na nia zaryczoł. Eszcze tlo siułeczka Klyjmansku mózi toc musza łoboczyć czy łóni sia łożanió. A grznióncne psioruny zatrzasnóńć z takó babó!!! W tam gupsiam zyrialu łuż sia i szwogerki z zianciami po pora razy żanili, bo tych łobcinków łuż bez trzy tysiónce buło! Zagasiuł am zomniona i Matyldzie poziedzioł co do Godów bez tylewizóra sia bandzie musiała łobónc. Razu jedan bygelek sia nie łostoł do zjydzanio. Som wangel! Pyzoj sia ano chućko do spódzielni mózia, mónki i co tam eszcze brok pokupać i na zieczór feferkuch i bygelki majó na stole stojić, bo ci latoś take Gody łuszykuja co ruski rok nie zaboczysz! A fejnych modrych piciów w zilijo pod jeglijkó tyż nie nojdziesz. Jeno co w zilijo dostoniesz to łod sługów klopejczam! Ze dwa godziny dołrowało aż am sia łustyrowoł. Spraziedlizie poziam, Matylda razu gamby nie roztworzuła jek am jó wyszudziuł, a po zieczerzy mi pod nos coło łokopa bygelków i becherek z mlykam podetchła. Bo ornung musi być! Ale jo siebzie znom i ziam co z tami Godami łu noju latoś tak nie bandzie jek am napsisoł, bo to by buło nie po katolickamu i nie po warnijsku. Te modre picie łuż am downo no Matyldy kupsiuł i eszcze cóś z czegój sia długo radować bandzie. Jó, życza Woma wszystke Warnijoki i wszystkam tam co do noju na Warnijo na te Śwanta zjodó gwołt, gwołt zdrozio, politykrom rozumu, a no dzieciuków coby jam Wejnachcmon pod jeglijkó łostaziuł to na co łuż downo chanć mnieli. Słówka:
Gody – Boże Narodzenie
feferkuch – piernik
mus – trzeba
bygelki – ciasteczka
kocher – kuchnia z fajerkami
nahejcowoł – napalił
nahakać – narąbać
tlo – tylko
fana – flaga
dulczy – gapi się
łobónc – obyć
wangel – węgiel
pyzoj sia – skocz
do spódzielni – do sklepu
nie zaboczysz – nie zapomnisz
modre picie – niebieskie pończochy
klopejczam – biczem
dołrowało – trwało
łustyrowoł – uspokoił
wyszudziuł – skrzyczał
ornung – porządek
gwołt – dużo
Wejnachcmon – św. Mikołaj

Łostońta z Bogam.
Wosz Klyjmens

no picture

BOŻE CIAŁO

W Boże Ciało jek am prazie łutorze rozbziyrali, zaczepsiuł ma Hubert z plonów, bo we wsi mowam eszcze jenygo Huberta. Łuż am sia Klyjmens rycho bez mniesiónc zbziyroł coby z tobó pogodać. A jom sia łuradowoł go łoboczyć, bom sia łuż gwołt ciasu nie zidzieli. No to pozieduj mózia jek ci jidzie, bo coś zdrowy je to zidza. Jó, jekbym ci mnioł szczyrno prowda poziedać Klyjmens to łosranie. Ale nolepsi bandzie jek byśta z Matyldó do noju dzisioj na łobziod przyjechali. Zazwóniuł am tedy łod ksiandza do dóm, coby Matylda łobziodu nie szykowała i jek am z robotó byli fertyk, chućko kołam do chałupy. Kóniam zaprzóng i pojechalim na tan proszóny łobziod. Bo łod noju do niych bandzie bez psianć kilómytrów. Bez dwa lata tamu nazod Hubert cisnół gburowanie, coło chałupa przebudowoł, fejnych jizbów narobziuł i na łoborze fejn kamnianiów nałukłodoł. Spraziedlizie psianknie majó jek na łobroziku. Hubert prazie wyloz noju przyzitać. Ty jamrujesz mózia, a jom i we wsi psiankniejszy zagrody nie zidzioł. Zjedlim rychtyk fejn, bo jygo Helga łuż zawdy dobre jydło szykować potrasiuła. Bez cołe lata jó na wesela warzyć najmowali. Jek kowka i kucha z erdbyrami na stół postoziuła mózia, to godoj tedy Hubert co cia tropsi. Zidzisz mózi, coby tak wszystko fejn łurychtować, ziamniam przedoł i eszcze kredytów wziół. Bo mi pozieduwali co mom sia na jek to mózió na agroturystyka przeflancować. W psiyrsze lato sprowdy buło fejn. Aż am musioł łodmoziać, bo no wszystkych placu nie stało. A latoś am eszcze żodnygo turysta nie zidzioł na łoborze. Jek tak dali bandzie to pudziewam z torbami. Tych turystów to noma zawdy tako cyntrala z Łolstyna dowała. Latoś godajó co chantnych ni majó, bo za gwołt kosztuje i mowam tych turystów some nolyźć. A toc jo razu ziancy nie chca jek łójskygo lata. Jek am do swojych do Rejchu zazwóniuł mózi, to mi poziedali co jam sia lepsi do Italji abo Hiszpanji jechać lónuje, a te Mniamce co kedajś stónd wycióngnyli abo łuż pod ziamnió, abo só za stare coby rejzować. Twój Zygfryd toc na tam uniwersytycie robzi i gwołt norodu zno. Toc może by jekych chantnych naloz coby na wsi posiedzić chcieli. A co do psieniandzów sia dogodowam. Rod bym ci pomóg Hubert, tlo nie ziam jek. Pewno nolepsi bandzie jek byś to wszystko przedoł. Do śniyrci woma stanie, boc w tam norodzie łuż nic sia robzić nie lónuje.

Słówka:
z plonów – z kolonii wsi, wybudowań
rycho – prawie
łusranie – okropnie
kołam – rowerem
gburowanie – gospodarzenie
jamrujesz – narzekasz
erdbyrami – truskawkami
łójskygo lata – zeszłego roku
łurychtować – urządzić
lónuje – opłaca
rejzować – podróżować
norodu - ludzi

Tedy aż drugi roz
Wosz Klyjmens

no picture

DYCHT LICHY ŁOJCIEC

JPojechalim z Matyldó na gyburstag do mojygo szwogra Oskara kobziyty. A, tak choc roz precz z chałupy sia człoziekoziu noleży. A nie tlo zawdy jek nie w polu to na łoborze. Łod rena do nocy i zawdy człoziek ze wszystkam nie zdójrzy. Ópa zawdy godoł, roboty nie przerobzisz, gorzoły nie przepsijesz i psieniandzów tyż nigdy nie bandziesz mnioł dosić. Bazyl z Werónijó sia na noszam łostali bo do niych Wacek z kobziytó i z dzieciukami zjechali, a noju Zygfryd swojam ołtam zazióz na ta gościna. Jo do Oskara zawdy z chanció pojoda, bo jekby jam i nie buło, tom go eszcze jamrować nie słuchoł. A toc ziam co ze zdroziam łu niygo tyż za fest nie je, choc łón eszcze cołkam nie je taki stary jek jo. Poślim tedy kele łobziadu na pole łoboczyć jeke sia jamu latoś żniwa szykujó. No jó, do draszowanio to ty latoś aż za gwołt mniyć nie bandziesz Oskar mózia. Jek wszandzie zboże poschło, co lepsi załorać, jekby słómy żol nie buło. Łusiedlim na mniedzy, Oskar po cygarycie wycióngnół, im sobzie rychtyk fejn pogodali jek to sia kedajś żniwowało. A łuśnioł am sia jek mi poziedoł jek za zolniyrza poszed. Jek z tam sprowdy buło to mu pózni w gospodzie poziedali, bo coło zieś mniała co do śniychu. Jygo muterka tak rychtyk po polskamu godać nie potrasiuła i jenygo razu w ołguście poszła do wsi na poczta do Oskara tylegrama puścić. I mózi do ty frejlyny. Napsiszcie jamu coby zaro grendó do dóm przyjechoł, bo łojciec dycht lichy. Siułka dołrowało ło co ty kobziycie jidzie. Ale potam sia pyto, jo może napsisza co łojciec ciajżko chory. Oskarowo muterka sia zjadoziuła i łodpoziedziała. Psisz psiokrew za moje psieniandze co jo chca. Ciajżko chory do roboty to łón je jek go tlo znom, a tero je dycht lichy. Napsisało dziywcza jek mniało być, ale w klamrze jenóż dopsisała ciajżko chory. No jekby nie to, to by Oskara z kazerny do dóm nie puścili, bo tam po naszamu żodan toc godać ni móg. Lichy tan łojciec aż taki nie buł, mózi Oskar, łuż prandzy trocha zgniły do roboty, a żyto brok łuż buło nowyższy cias zerznóńć. Tak ludzie łuż zawdy machlować musieli, bo zboże łodstazić na cias buło mus. Ano jó, to tedy aż drugi roz.

Słówka:
Ópa – dziadek
na noszam – naszym gospodarstwie
jamrować – narzekać
draszowanio – młócenia
gwołt – dużo
w ołguście – w sierpniu
frejlyny – panienki
grendó – szybko, natychmiast dycht lichy – całkiem słaby
dołrowało – trwało
zjadoziuła – zdenerwowała
z kazerny – z koszar
zgniły – leniwy
brok – trzeba
machlować - kłamać

Wosz Klyjmens

no picture

GODY

Na Gody sia kożdan człoziek raduje prazie bez cołan rok. I tan co w Boga zierzy ale i bezbożnik tyż. Nie jedan roz łuż am kele krypy bezbożników stojić zidzioł jek sia zamyślóne w Jezusków żłóbek ślypsiali. No noju nozianksze śwanto je Zielgónoc, to kożdan katolik ziy. I choc w kożdam kościółku psianknie łustrojóny grób Pona Jezusa stoji, te co w Boga nie zierzó prazie w Gody do kościoła zaglóndajó. Kedajś jek tam partyjnam zakozane buło do kościoła chodzić, po nocach po wsiach dzieciuki kścić jeździli, do zioskowych kościółków w środku nocy jeździli coby sia łożanić, a noziancy w Gody. Gwołt eszcze noszych ksiandzów tygo nie zaboczuło jek choc i w somam Łolstynie w dziań pogrzyb buł z łorchestró i gywerami co w pozietrze strzylali, a pod zieczór ksióndz jygomość na smantorz szed łón grób pośwancić i pociyż zmózić. Żodan katolik łu noju drugamu krzyw nie buł choc eszcze prandzy wprzód, katoliki i luteroki spode łba na siebzie poglóndali. Dzisioj katolicki bziskup z ewangelickam kele jenygo łutorza do jenygo Boga sia modló i Luter sia w grobzie nie przewolo. Gwołt ciasu łuż łuleciało jek w Bortangu ludziów za to co po mniecku kolanda spsiywali, na długe lata do psiyrdla zamkli. Dzisioj tan co go matulka po mniecku sia modlić nałuczuła może do Jarot na mniecko mszo jiść. Noziancy łod zawdy dzieciuki na Gody sia radujó i doczkać sia ni mogó. Nic fejniyjszygo na śwecie nie łoddo jek rozradowane dzieciuki kele jeglijki z cackami łoboczyć jek na gyszanki czekajó. Kożdan Polok Gody nolepsi fejrować potrasi. Jydła i nopsitku je zawdy w te dnie aż za gwołt. Nie zaboczta tlo kochane Warnijoki coby Woma ciasu stało w te dnie choc i te maluśke dzieciuczki na siułka do kościoła wziójść i jam pokozać doczamu tan fejer. Niech łod nomłodszych lot ziedzó co bez Jezuskowy krypy Godów by nie buło. Życza Woma wciórkam zdrowych i psianknych Godów z Bogam. Noszo kochano Warnijo zawdy Śwantó buła, tedy i niech sia dali tak łostonie. Fejrujwam do pospołu.

Słówka:
fejrować-świętować
Gody-Boże Narodzenie
kścić-chrzcić
luteroki-ewangelicy
w Bortangu- w Bartągu
cacka-bąbki na choinkę

Wosz Klyjmens

no picture

GYJESÓW ŻOL

Ta noszo zima je latoś, jek to ópa kedajś pozieduwoł, jekoś tako łosrano. Nie zieda czy łóna je czy ji ni ma. Człoziek nie ziy sprowdy co mo robzić jek reno z łoża wstonie. Kedajś jek mrozy byli i śniygu aż za gwołt tom sia z chłopami ze wsi zmoziali na różniste roboty co no niych zawdy ciasu nie stało. Kobziyty sia łumoziali na zieczór zoki sztepować abo lan przójść. To buło sprowdy fejn jek chłopy swoje łuż łobgodali i potam sia do skata kele stoła łusiedli, a kobziyty kele psieca sztrykowały, sztepowały abo picie na drutach działy. Komój sia dzisioj chce zoki abo rankazice dzioć. A jek w zokach sia jeko dóra trasi to lepsi nowe kupsić jek stare sztepować. Ziysz Metyldko mózia, a może my bym tak w tan psióntek pośli na pyjkaes i pojechali do Łolstyna? Pudziewam na torg, łoboczywam co tam tero kupsić jidzie, po gyszeftach polotać bandziesz mogła, a jo do łurzandu skokna bo mom tam ło czam pogodać. Łóna mo zawdy co przeciw ale tero mi tlo poziedziała: downoś łuż Klyjmansku tak móndrze nie godoł. Tedy pojechalim w łón psióntek. Niy, niy, niy i grznióncne psioruny zatrzasnóńć eszcze roz niy!!! Poziam woma spraziedlizie co prandzy jek do młodych kartoflów, żodan ma w tam Łolstynie nie łoboczy ! Matylda jek tlo do ty Alfy wlazła to i w sztyry kónie ji stamtónd wycióngnóńć nie szło. Palaruch morowy z tami babami! No mówta tlo jek to możno godzinami sia po gyszeftach tróncać, łokopy łachów przewolać jek sia nie ziy co sia kupsić chce? A chocby i ziedziała to nie za ji psieniandze. Bo co w pazora nie weźnie to jeno pracharstwo bez druge drogsze. A spraziedlizie poziedać to fejniejsze klamoty am w Caritasie na knogach zisić zidzioł. Łostoziuł am tedy to moje ślubne nieszczajście, łóna razu nie zmniarkowała kedy i jek mały szurek am sobzie tam i nazod, do góry i curyk na tych ruchawych trepach jeździuł. Downom łuż mnioł na to chanć. To buła sprowdy rychtyczno łuciecha! Matylda ma w kóncu nolazła i rychom na pyjkaes nie zapóznili. Na łurzandy łuż ciasu nie stało. A jek am nazod łuż do chałupy śli to mi poziedała co ji coło ranta je precz, a bez tygo co nakupała tyż by toc jekoś przeżyć szło. Jó, żol Metyldko mózia, co tych gyjesów łuż ni ma. Tamój yś móg kupsić to czegój ci buło brok, bo czegój drugygo i tak byś nie dostała. -Mosz recht Klyjmansku mi łodpoziedziała, tyś je taki móndry, westchnóła ciajżko i w lepa ma ćwakła. No!!!

Słówka:
zoki sztepować-skarpety cerować
sztrykować-wyszywać,robić na drutach
w pazora-w rękę
pracharstwo-byle co, dziadostwo
na knogach-na wieszakach
trepy-schody
w lepa-w policzek

Wosz Klyjmens

no picture

GODKA ŁO JYDLE

Jek człoziek z rena rychtyczny frysztyk zjod, to móg poziedać co mu sia dziań fejn zaczół. Nolepszy na codziań buł bołernfrysztyk. Łusmożóne kartofle z cybuló, szpekam i jojkami. Óma warzuła ciajsto muza ze skrzeczkami, ale jom tygo nie lejdowoł. To łuż lepsi grubo sojda chleba z masłam i mlykam popsić, abo some jojka z cybuló łusmożóne na szmolcu. Tyju am nie psili. Nolepszo buła kowa z łupolónygo janczniania z mlykam i piculkam faryny. W post jedlim tworóg abo chlyb ze swojó marmelodó z jonków, śwaczków abo jebków. Na łobziod prazie zawdy musiało być mniajso, abo jeko tłusto zupa. Człoziek jod na wsi tłusto i zdrowo bo robota na roli i w gburstsie buła ciajżko. Gwołt jedlim mniajsa rojchrowanygo. Jek matulka abo óma cóś na rojchrowanam warzuła to aż na łoborze puchniało. Jom zawdy mnioł, a i eszcze tero mom smaka na jek to sia łu noju móziuło bzioło zupa. Porzóndny kawoł łurojchrowany świniny do tygla, bobkowygo listka, kubeby i syrowy cybuli i warzyć aż mniajso prazie mniantke bandzie. Potam wsypać trocha cukru, doprazić łoctam, zaklepka z mónki ze śniotanó i fertyk. Kartofle łuwarzóne łosóbno i potłuczóne, a na ziyrzch poloć tukam z maluśkami skrzeczkami. Kartofle w duży mnisce sia łustoziało na środek stoła, a zupa w talyrzach z mniajsam kożdan pod nos dostoł. Zupa yś jod ze swojygo, a kartofle łużkó dobziyroł z mniski. To buło take smakozite jydło co i tero mi eszcze jajzyk w dupa łucieko. Druge take dobre to byli kwaśne klopse. Tyż sia tak warzuło, tlo klopse byli z pomnielónygo, syrowygo świńskygo mniajsa. Nolepsze co tlo łoddo no mojygo ópy to buła kwaśno kapusta z krupami na rojchrowanam mniajsie i łosóbno kartofle. Jek do roboty gbur ludziów najmowoł, to gburka na pole przynosiuła tygel abo ziankszo kanka z eintopfam. Taki eintopf szło cołkam ejnfach łuwarzyć. Zawdy musiało być mniajso i co tlo gburce w łogrodzie łurosło. Kapusta, bóny, groch, gwołt marchsi i kólraby. Jek zawdy bobkowy listek i kubeba i do smaki sól o psieprz. Chto chcioł móg sobzie eszcze śniotanó zabziylić. To sia wciórko do pospołu z kartoflami warzuło. Nolepszy eintopf buł tedy jek buł tak gajsty co łużka w niam stojała. Jek sia człoziek w polu narobziuł, to dostoł taki aptit, co siuła by gburka tygo nie przyniosła, wciórko buło pożerte, a eszcze i chlybam dojaduwali. Do popsicio nolepszy buł podpsiwek co go gburka łuż pora tydniów wprzód naszykowała. Jek tak postojoł w zimnam sklepsie to smakowoł jek nolepsze mecyje. We żniwa, jek buł zielgi gorónc to nolepsze do jydła byli kartofle z tukam i skrzeczkami i kwaśne mlyko. Ciasam eszcze z łusmożónam jojkam na ziyrzchu. Gwołt tyż jedlim na Warniji rybów i śledziów. W kożdy chałupsie w sklepsie musiała stojić faska ze słónami śledziami. W kożdan psióntek jedlim śledzie, a w zielgam poście to ślepe śledzie. Doczamu ślepe? Bo w mnisce z wodó, kubebó, cybuló, listkam i łoctam śledzia yś człozieku nie naloz. Jedlim tyż smożóne na łoleju śledzie zielóne. To byli śwyże śledzie tak jek druge ryby. Jenóż doczamu na niych sia móziuło zielóne, sprowdy nie ziam. Przy kożdam warnijskam gburstsie płynie jekoś struga, je bagno abo zianksze jyzioro, a w niych gwołt rybów buło. My mnielim tlo bagno, ale jek sia na zieczór żak postaziuło to na reno buł pełan karasiów, a i kórpś sia ciasam trasiuł. Karasie dyrekt z pateli abo z łoctu mnie tam lepsi smakujó łod forelów. Kożdan ziy co łu noju na Warniji nic sia zlotrować ni może. To óma z łurzniantych łbów zawdy eszcze i zupy nawarzuła. Jom to noprzód i z chanció jod. Tlo jek jenygo razu ta zupa sia łuż kónczuła, a ópa sie nie najod i poziedzioł co w ty zupsie nolepsze to só łoczy z rybów, to jo i pu łużki ty zupy w gamba nie wezna. Bez cołe lato po łoborze zawdy loto gwołt kokoszów, kaczoków i gajsi. Na jesiani sia gajsi i kaczoki zarzyno i coło Warnijo sia trachtyruje czorninó. Mnie do czorniny i knyblam nie zagóni. No psiorun morowy nie przelyzie mi to bez gordziyl i aż ma łotrzójso. A grycówka abo blutówka bym jod i bez siytóm dniów w tydniu. A toc to tyż ze krsi je robzióne. Ło noszam jydle to i bez cołan dziań godać jidzie, ale łod godanio żołandek pełan nie bandzie.Jidźta ludziska lepsi do tyglów i patelów warzyć, smażyć i szmórować rychtyczne stare warnijske jydełko.

Słówka:
rychtyczny frysztyk – prawdziwe śniadanie
bołernfrysztyk – gospodarskie śniadanie
szpek – słonina, boczek
óma – babcia
ópa – dziadek
warzyć – gotować
ciajsto – często
muza ze skrzeczkami – zupa mleczna ze skwarkami
nie lejdowoł – nie lubił
sojda – pajda
tyj – herbata
łupolóny janczniań – palony jęczmień
piculek faryny – odrobina cukru
marmeloda – marmolada, dżem
jonki – porzeczki
śwaczki – śliwki
łobziod – obiad
prazie zawdy – prawie zawsze
mniajso – mięso
jod – jadłem
na roli – na polu
w gburstsie – w gospodarstwie
ciajżko – ciężko
gwołt – dużo
rojchrowane – wędzone
łobora – podwórze w gospodarstwie
puchniało – pachniało
łu noju – u nas
móziuło – mówiło
bzioło – biała
tygel – garnek
kubeba – ziele angielskie
syrowo – surowa
bandzie – będzie
fertyk – gotowe
bandzie – będzie
łosóbno – osobno
na ziyrzch – na wierzchu
tuk – rozpuszczony tłuszcz
skrzeczki – skwarki
łużka – łyżka
jajzyk – język
tlo – tylko łosóbno – osobno
krupy – kasza
gbur – gospodarz
gburka – gospodyni
kanka – bańka na mleko
eintopf – rodzaj bardzo gęstej zupy jarzynowej
cołkam ejnfach – całkiem zwyczajnie, normalnie
bóny – fasola
marchś – marchew
do pospołu – razem
kólraba – kalarepa
gajsty – gęsty
aptit – apetyt
siuła – ile
wciórko – wszystko
pożerte – zjedzone
dojaduwać – dojadać
pora tydniów – parę tygodni
wprzód – przedtem
naszykować – przygotować
zimnam sklepsie – zimnej piwnicy
sklep – piwnica
mecyje – specjały
jydło – jedzenie
zielgi gorónc – wysoka temperatura, upał
faska – beczka
zielgi post – wielki post
yś – żeś
naloz – znalazł
tlo – tylko
druge – inne
jenóż – jednak
doczamu – dlaczego
sia móziuło – mówiło się
sprowdy – naprawdę
gburstwo – gospodarstwo
bagno – staw
zianksze – większe
żak – rodzaj sieci rybackiej
ziy – wie
kórpś – karp
trasiuł – trafił
dyrekt – bezpośrednio
patela – patelnia
forele – pstrągi
kożdan ziy – każdy wie
łu noju – u nas
zlotrować – zepsuć
łurzniante – obcięte
zawdy – zawsze
nie najod – nie najadł
poziedzioł – powiedział
pu łużki – pół łyżki
kwaśne klopse – danie z gotowanych klopsików mielonych
w gamba nie wezna – nie wezmę do ust
loto – biega
gajsi – gęsi
zarzyno – zabija
trachtyrować – delektować
czornina – czernina
knybel – kij
psiorun morowy – warmińskie przekleństwo
nie przelyzie – nie przejdzie
bez gordziyl – przez gardło
łotrzójso – wstrząsa, otrząsa
grycówka – kaszanka
blutówka – czarny salceson
jod – jadł
siytóm dniów w tydniu – siedem dni w tygodniu
ze krsi – z krwi
żołandek – żołądek
szmórować – dusić (mięso, kapustę)
jydełko - jedzonko

Wosz Klyjmens

no picture

GOŚCINA W REICHU

Pora niydziel tamu nazod am sia wybroł w gościna do Rejchu mojygo pubrata naziydzić. I łuż łod psiyrszy godziny mi sia ta gościna nie łudała. Am mnioł głód im tlo czekoł kedy cójś przybitujó. Na łobziod pojydziewam do restołracyji, poziedzioł mój pubrat Alfónks. Jek chcesz dzisioj zjeść Klyjmens, sia ma spytoł. Po italiansku, po greckamu, a może mosz chanć na cóś łod Madziarów? A to swojygo jydła to wy łuż tu ni mota? Pojechalim tedy do Italijoka im sia nudlów łobżerli. Jek am nazod do chałupy zjechali, wyjnół z kryjdansu dwa glaski i postaziuł na stół. Jó, tygo spraziedlizie buło mi tero brok. Z drugi jizby przyniós flaszka i naloł noma w łóne glaski, a flaszka zaniós zaro nazod. No psiorun morowy! Dzie to chto zidzioł coby flaszka ze stoła łodniyść jek próżno nie je! No to prółst, abo jek to łu woju moziajó na zdrozie kuzynie, to nolepszo wiski jeko tlo łoddo, poziedzioł. Mózia woma, takygo pracharstwa tom eszcze w gambzie ni mnioł. Śniyrdzi to jek czort co aż gamba wykranco łod somygo wójchanio. A rychtyczny gorzołeczki ni mosz, sia pytom? A tan zomnion mi łodpozieduje po naszamu co łu niych sia byle czegój nie psije. Sprowdy am sia rychtyk zjadoziuł. No jek tak mo tu być to w dupa z takó gościnó. Razu tydziań nie przelecioł jek am łuż nazod na Warnijo ołtobusam jechoł. Cole mi sia ta ryza nie lónowała. Psiankne sprowdy majó Mniamce te ołtobany, tlo cóś mi nie pasowało jek am tak na ta droga ślypsioł. Dwa szyroke pasy w jena stróna jidó, a wciórke ołta jodó tam liwam, a prawy je prazie pusty. Poszed am tedy do noszygo szofyra coby sia spytać doczamu tak je, alem eszcze gamby nie zdójrzuł roztworzyć jak am łusłuchoł jek łón psianknie po polskamu klnie w żywy kamniań. Łobocz mózi, tan nimek przed noma sia wlecze, bo chibci pewno nie potrasi liwam pasam. Jo go łod prawy wziójść ni moga, bo tych kamyrów wszandzie ponaziyszali i zaro bym sztrafa dostoł. Tak am siułka pomyśloł i mózia do szofyra: niby te Mniamce take zaradne, a z takam czam ornungu zrobzić nie potraszó. I musi aż z Warniji prosty chłop jam redy dować. Toc jek tam liwam pasam żodan rejzować nie chce, to go załorać i eszcze jedan łuszykować z liwy. Ejnfach niy? Łón sia na mnie wejrzoł z łuśniycham i kiwnół mi swojó łysó glacó co mom recht. No!

Słówka:
do Rejchu – do Niemiec
pubrat – kuzyn
nie łudało – nie podobało
przybitujó – zaproponują, poczęstują
glaski – kieliszki, szklanki
pracharstwo – tu dziadostwo
ryctyk zjadoziuł – naprawdę zdenerwował
ryza – podróż
nimek – niedorajda, niedorajda
sztrafa – kara, tu mandat
siułka – chwilka
ejnfach – prosto
mom recht – mam rację

Wosz Klyjmens

no picture

JESIAŃ

Jek jo nie lejduja jesiani, to chyba żodan drugi. Dnie jedan w jedan szpetne, słónku sia razu swoji gamby pokozać nie chce, pozietrze pod psam i durch tlo leje i leje. Razu sia z chałupy na dwór wylyźć nie chce. Jekby nie to, że żywe zryć dostać brukuje, to by człoziek nolepsi z psiyrzów nosa nie wytchnół. Zygerki kozali poprzestoziać to i bez to sia te dnie eszcze krótsze porobzili. Sprowdy nima sia z czegój radować. Pamniantom, jek łon pewno dwa lata tamój nazod na Wszystkych Śwantych słóneczko fejn śwyciuło, to sia tan dziań fejrować chciało. A tero? Zimno, ciamno i plucha. Tak am sobzie z glaskó ciepluchnygo mlyka z mniodam na ślómbanku siedzioł i rozmyśloł. Po mojamu to ty szpetny jesiani mogłoby i cole nie być. W dupa z takam życiam jek człoziek na nic chanci ni mo. Aż Matylda z drugi jizby zaryczała: „zbziyroj sia Klyjmens, jydziewam na smantorz. Ryroj sia, bo ci pewno łuż dupa do tygo ślómbanka przyrosła”. No jół, jek mus to mus, a może to i lepsi jenóż trocha do ludziów jiść, a choc i do tych sztybnych. Na smantorzu gwołt norodu. Kożdan sia łuzijo. Ciśció i pucujó ludziska te kamnianie, łustoziajó śwyczki i ksiotki. Co jedne to zianksze i psiankniejsze. I na druge groby poglóndajó, chto mo fejni i bogaci łustrojóny. Pora mytrów dali am łoboczuł noszo kedajszó siójsiodka jek przy grobzie swojygo chłopa tancowała i z drugami kobziytami rozproziała jeki z tygo ji chłopa buł dobry człoziek i jek mu sia tero nopsiankniejsze ksiotki i nodrogsze śwyczki noleżó! No psiorun morowy, am sia zjadoziuł! Razu nie bandzie eszcze trzych lot jek ji chłop, sprowdy porzóndny człoziek, jek to sia mózi ziamnia gryzie. Coło zieś eszcze nie zaboczuła jeke łón mnioł z tó babó życie. Ludziska godali i do dzisioj godajó, co łón pewno by eszcze pożuł, tlo ta zołza go do grobu wpandziuła. A tero za jygo ranta droge ksiotki kupo coby sia przed drugami ludziami chwolić. Maluchno śwyczulka ze śwatełkam do nieba i modlitwy tamu pomertamu człoziekoziu brok, a niy chwolanio sia przed drugami. Jenóż na kożdam smantorzu choc jena tako fałszywo kobziyta sia nojdzie. Co tamu pomertamu choc i po nopsiankniejszych ksiotkach? Dwa, trzy gałójzki zielóny jegliji i pora śwyczków tyż stanie za to co ło tych pomertych pamniantajó i wypomninki w kościele. Wciórko druge co sia tero na smantorzach wyczynio je tlo no tych żywych. I po co? Drugygo nowambra sprowdy cióngnóło ma na smantorz. Norodu tyż buło gwołt i wszandzie sia śwyczki polili. Łustoł am sia noprzód kele grobu mojych łojców i ma na spomninki wzióło. Siuła z tygo co człoziek z niami przeżuł łuż sia tero nie pamnianto, a siuła z tygo co łóni noju łuczyli kedajś łostało? Łod łójskygo roku gwołt je nowych grobów na noszam smantorzu. Jek am tam i nazod po niam łaziuł tom i poranoście takych grobów naloz com jych łuż downo nie zidzioł. Noprzód am myśloł co wycióngnyli dzieś do swojych. A łóni sia jenóż tutej łostali. Cóś ma jenóż na tam smantorzu łuradowało. Je na noszam smantorzu taki plac dzie só tlo groby dzieciuków. Z roku na rok coroz to i mni tych grobów przybywo. Nie tak jek wprzód dzie jo am eszcze dzieciukam abo młodam buł. To sprowdy człozieka raduje. Na kóniec am poszed do kościoła coby sia pomodlić za tych co łuż só precz. Bo jam sia to noleży. Ale jek am potam nazod do chałupy szed, to pora razy zaczepsili ma dzieciuki poprzewłóczóne za żywe trupy, abo jekeś druge czarojty. Chcieli coby jam dować bómbóny abo co słodkygo, bo jek niy to bandó noma dokuczać. Taki gupsi łobyczoj przyszed do noju z Ameryki. Pewno to nie je i take złe, tlo nie w zaduszny dziań! Jom je tamu przeciw. Niech sia dzieciuki zaboziajó, niech sia radujó, tlo nie prazie w tan dziań! To nie je po warnijskamu.

Słówka:
nie lejduja – nie lubię
durch – ciągle
żywe – zwierzęta domowe
brukuje – potrzebuje, musi
fejrować – świętować
ślómbank – drewniana ława z oparciem
ryroj sia – ruszaj się
łuzijo – krząta – spieszy
ciśció – czyszczą
pomertamu – zmarłemu
brok – trzeba
nowambra – listopada
łójskygo roku – zeszłego roku
wycióngnyli – wyprowadzili się

Wosz Klyjmens

no picture

„ŁU NOJU”

Rzodko chtóran człoziek w ty noszy kochany Polsce ziy co my na Warniji tyż swojo godka mowam i łuż zawdy mnielim. Kedajś i za mnieckych ciasów tyż ludzie na wsi tlo po naszamu godali. Bo tak my Warnijoki na swojo godka móziwam. Po wojnie jek na ta ziamnia polske rzóndy przyśli noma po naszamu godać buło ciajżko, bo wciórkych co tlo tak godać potrasili łod mniamców i hitlyrowców wyzywali. Tero łuż stare ludzie pomerli, a młode po wsiach abo razu nie potraszó abo tyż łuż zaboczyli. A żol, bo to sprowdy toc psiankny jajzyk. Mnie to sprowdy jadozi co ludzie w Polsce ło noju tak maluśko ziedzó. Jek sia człoziek Warszazioka abo Ślójzoka spyto dzie w lato na łodpoczynek jydzie, to łodpoziy co na Mazury do Łolstyna. A to razu nie je prowda. Bo Warnijo i Mazury to nie je jeno. Mazury majó swojo ziamnia i swojo godka. Jenakszo łod noszy. Mazury só luteroki, a my na Warniji zawdym byli katoliki. Tero sia gwołt łuż pomnianiało bez noszygo polskygo papsiyża, ale wprzód razu tak ejnfach nie buło. Mój łojciec buł ewangelik. Jek sia z mojó matulkó żanić chcioł i do swojygo szwigerfotra przyjechoł ło ranka córki prosić, mój ópa no mamy poziedzioł: szurek mi sia Lyjnko sprowdy łudoł. Robotny bestyjo, w szkota grać potrasi, a i szluczka gorzołeczki korsnóńć tyż z niam jidzie. Tlo pamniantoj mój dziywczoku co luteroka ci pod psierzyna nie wpuszcza. -I musioł sia mój łojczulek w weselny dziań na katolika przekścić. Warnijoki to mocno robotny i szporowny noród. W Pona Boga zierzyć łuż zawdy buło no Warnijoka nozianksze co tlo na ty ziamni łoddo. Kedajś ludzie tu bez pociyża łużki strawy w gamba nie wziyli, ani żodny roboty nie tchli. Łod Suchy Środy do Zielgónocy Warnijok w gamba mniajsa nie wziół. Mojo óma w tan cias razu mlyka sia nie napsiuła. Potam pózni to post buł łuż tlo we środy, psióntki i soboty. Ale na Zielgónoc kożdan warnijski gbur świnio zaszlachtować musioł i w śwanta mniójska i smakozitygo jydełka no kożdygo stało. Zielgónoc fejrowalim trocha jenaczy jek tero w coły Polsce ludzie só nołożóne. Mym nie znali sia w drugan dziań Zielgónocy wodó łoblywać. Łu noju sia w tan dziań chodziuło po wsi z kadykam po smaganiu. Siuła to buło łuciechy dziywczoki pod kitlami wysmagać! Szurki i przydóny bez cołan rok sia na tan dziań radowali. W lato, jek wszandzie na wsi roboty gwołt. We żniwa siójsiody jedan drugamu pomogali, a na sobota gbur po robocie wciórkych prosiuł na muzyka. W kożdy wsi sia zawdy jeki muzykont naloz co na krzypkach, a choc i na brómejzie przygrać móg. A spsiywnie mnielim łu noju na Warniji spraziedlizie pewno fejniejsze jek dzie jandzi. Tero to łuż tak psianknie spsiywać i tancować jek wprzód tlo zespół „WARMIA” z Łolstyna potrasi. Gody tyż piculek jenaczy jek w drugych strónach am fejrowali. W zilijo nie znalim taki zielgi zieczerzy i sionka pod dekó na stole. Łu noju sia do jutrzni pościuło. Jeglijka na zieczór łojciec abo ópa zawdy łustrojoł, a Wejnachcmona dzieciuki razu na łoczy nie dostali. Jek w psiyrsze śwanto z rena z łożów powstowali, zawdy pod jeglijó cóś łuż no niych słodziuchnygo buło. W zilijo ale i po Godach eszcze dzieciuki stracha mnieli, bo po chałupach sługi z szemlami chodzili. Pociórki tedy boroczki łodmoziali i portkami trzajśli. A jek chtóran ni móg abo zaboczuł, abo sztotrowoł, sługi po dórze klopejczam go potrachtyrowali. Jó, fejn buło kedajś na Warniji, ale i tero nie zgorzy.Zawdy sia lónuje noju noziydzić. Boc może łuż nie kożdan jek jo po naszamu godać może, ale jek wprzód w lato w lasach grzybów gwołt, a w jyziorach woda ciściuchno co i napsić sia jidzie. W jesiań psianknie jekby chto mniech złota na ziamnia wysypoł. W zima to pewno tlo w niebzie fejni majó jek na Warniji. Chto buł to zidzioł,a chto tygo eszcze nie zidzioł, to w dupsie buł i gówno ziy!

Słówka:
łu noju – u nas
ziy – wie
zaboczyli – zapomnieli
jadozi – denerwuje
luteroki – ewangelicy
szwigerfotra – teścia
szurek – chłopak
łudoł – spodobał
w szkota – w skata (gra w karty)
szluczka korsnóńć – łyczka wypić
szporowny – oszczędny
suchy środy – środy popielcowej
óma – babcia
nołożóne – przyzwyczajeni
z kadykam – z jałowcem
siuła – ile
przydóny – kawalerowie
gbur – gospodarz
brómejza – harmonijka ustna
spsiywnie – piosenki
jek wprzód – jak kiedyś
zilijo – wigilia
pod dekó – pod obrusem
jeglijka – choinka
zaboczuł – zapomniał
sztotrowoł – jąkał się
lónuje – opłaca się

Wosz Klyjmens

no picture

MATYLDZINE SPSIYWANIE

Jo to zawdy z rena jek mi spsik łodpuści, a ni mom w gburstsie za gwołt roboty, eszcze sobzie siułka przydziuknóńć lubzia. Nolepsi w lato jek słónko fejn śwyci, łokno roztworzóne i ptoszki fejn spsiywajó. I prazie w take dnie mojo Matylda musi mniyć zawdy dobro lołna. Bez cołe tydnie potrasi sia tróncać po jizbach i łoborze jek sómpś i tlo cóś tam wurczy pod nocholam. Nolepsi to w take dnie do ni gamby nie roztworzać, bo zaro jojta bandzie. Ło byle co. A jek ji sia bez noc co fejnygo przymarzy, to z psiyrzów wyskoknie do pospołu z kokoszami. Zaro pod plotó łogań rozpoli i prazie łod łoża spsiywo jekeś swoje gupsie spsiywnie. Mózia woma, tygo sprowdy słuchać nie jidzie! Jo sobzie tedy psierzyna na łeb zawola, ale jenóż dali słuchom. Dwa dnie tamu nazod tak buło, tom aż zaryczoł z łoża, toc zawrzyj babo szpetno ta gamba, bo noma w jizbzie wciórke ksiotki łuziandnó! Jek łóna sia na mnie rozderła: rołs z wyrów zgniłku przebrzydły, bezbożniku jedan! Cóś tam eszcze do siebzie pomarczała pod nocholam i polazła na dwór. Łuż łod proga znowój gamba rozderła. Razu mninuty nie dołrowało i wciórke ptoszki byli precz. Nosz kur gnoł z łobory do chlywa ze zzieszónam łebkam jek szolóny, a swój psiankny łogón pod dupa podkuluł. Razum nie myśloł co tak sia do, jenóż wciórko jidzie coby tlo Matyldzinych spsiywniów nie słuchać. A nogorzy to je w niydziela jek pudziewam do kościoła. Łóna sia pcho na som przodek do łutorza, a jo łostona pod łorganami, a chocbym i bez coło mszo łusiójść ni móg. Bo wstyd kele ni siedzić. Ryczy to moje babsko bez cołan kościół, aż sia te śwante na łutorzach trzajsó. Dwa niydziele tamu nazod łoroz nosz ksióndz jygomość nie strzymoł i poziedzioł ji po mszy. Niech poni na drugo niydziela tak głośno nie spsiywo, bo drugych razu nie słuchać. Wejrzała na niygo jek wściekły byk i poziedziała mu co łóna nie no niygo, abo no drugych spsiywo, a no somygo Pona Boga. A głośno bez to coby jó rychtyk łusłuchoł. Bo jek chto fejn spsiywo, to jekby sia dwa razy modluł. No i mówta no, nie wstyd z takó kobziytó o kościoła jiść? W łójsko niydziela Pon Bóg jó pokoroł, bo mu tygo pewno tyż łuż za gwołt buło. Matylda jek zawdy gamba rozwerła, ale sztyma buła precz. Tlo skrzypsiała jek nosze dźwyrze łod stodoły. Aż am łodetchnół! A po mszy jek am wejrzoł na ksiandza jygomościa, to łón na mnie tyż i sia łuśniychnół i wejrzoł w niebo, a jo za niam. Do pospołu am Ponu Bogu dziankowali co Matyldzie tako sztrafa doł.
I mówta ano, czy Pon Bóg nie je spraziedliwy?
Ale jo ta mojo kobziyta jenóż mniłuja i na żodno drugo bym ji nie pomnianioł.

Słówka:
spsik – sen
siułka przydziuknóńć – chwilkę podrzemać
dobro lołna – dobry humor
sómpś – buc
jojta – kłótnia
pod plotó – pod płytą
spsiywnie – piosenki
łuziandnón – zwiędną
rołs z wyrów – won z łóżka
kur – kogut
rychtyk – naprawdę, na pewno
w łójsko – w poprzednią
za gwołt – za dużo
sztyma – głos
sztrafa – kara

Tedy aż drugi roz.
Wosz Klyjmens

no picture

MOJO SYBILLA

Pamniantom jek am sia jekoś tak w mercu, abo to łuż buło w aprylu pod zieczór z Matyldó na łowka pod chałupó łusiedli. Na pogodka. Jom jek zawdy buł rod co znowój dziónek noma fejn na robocie zlecioł, choc to pozietrze w ta ziosna buło sprowdy szpetne. Ale Matylda jekości markotno kele mnie sia łusiadła. Zarom pomniarkowoł. Do godki ji nie buło, tlo co siułka ćmakała po swojamu. Zawdy tak ćmako i gamby nie roztworzy jek jó co tropsi. Po pu godzinie jek łuż mi w dupa zimno buło im stracha mnioł co zilka dostona mózia: gez cia dzisioj pod kitlami łukójsiuł, abo sprowdy mosz jeke stropsianie? Wejrzała mi w ślypsie i poziedała: nieszczajścio latoś Klyjmansku bandziewam mnieli aż za gwołt. Po żywam to zidza. Ale nie klep kobziyto, mózia. Żywe zdrowe, kokoszy jojka niosó jek szolóne co razu macać nie brukujesz, a i lis tyż tlo tyle pożer siuła mnioł, a świnia sia łoprosiuła i wszystke prosioczki wyżyli. Źle bandzie ci mózia Klyjmens! Prazie kokoszy jekeś posztrysowane w ta ziosna, tlo jena kluka mi sia łusiadła. I koty sia razu marcować nie chcó. Łoboczysz, łoboczysz! -No zjadoziuła ma com aż cygaryta zakurzyć musioł! Jo mom sobzie dobro lołna popsować tlo bez to co kotom sia marcować nie chce? A tam kokoszom co sia porobziuło? Za gwołt w tan tylewizór dulczysz iś łuż bez to cołkam łogupsiała. Jidź łonój lepsi pociyż zmózić, a nie mi sia tu w jeka Sybilla zaboziosz! Zdrozio ci nie brok, ranta yś prazie dostała, zryć co mowam, a ło reszta jek zawdy sia Pon Bóg zorgować bandzie. Dzisioj tero am sia z cygarytó i śćklonkó zimny maślonki przed cható łusiod som, bo Matylda do Bazylowy Weróniji polazła psiyrogi z jegodami warzyć i tak mi sia prazie Matyldzine godanie w aprylu spomniało. Rod nie rod poziedać musza co Matylda w ta ziosna pewno i recht mniała. Łosranie sprowdy noma latoś jidzie. Noprzód nolepszy człoziek na ty ziamni, śwanty łuż za życio, papsiyż pomer. Te Arabery nie tlo łu siebzie ale i w Ojrópsie ludzi za nic zabzijajó. Taki gorónc i tak sucho jek latoś downom łuż ni mnieli. Jek tak dali bandzie to tlo plewy żniwować bandziam, a na jesiań kartofle jek jegody wykopsiewam. Jek Pon Bóg za tydziań nie pokropsi, to mlyko krowom w cyckach wyschnie. Bazyl łuż prazie bez tydziań z łoża wylyźć nie chce bo mózi co mu rozum łuż cołkam wysech. Tlo tam politykrom psiorun tan gorónc nie wadzi. Łóni prazie pewno bez tan gorónc noju za nygrów majó. Robzió z noma co chcó w tam sejmnie. Jom doputónd do polityki żodny interesy ni mnioł, ale jek tak dali noju łogupsiać bandó to sia za ta polityka wezna! I psiyrsze co zrobzia to coby tan polski cyrkus, abo jek łóni mózió sejm nie buł na łulicy Wiejski. Niech jó sobzie na Mniejsko przeflancujó. Bo na wsi takych machlorzy i gupków razu nie łoddo! Musza ło tam z mojó Sybilló pogodać jek z psiyrogami nazod przydzie.
No to do potam.

Słówka:
stropsianie-strapienie
żywe-tu zwierzęta w gospodarstwie kluka-kwoka
zjadoziuła ma-zdenerwowała mnie
łoboczysz-zobaczysz
dobro lołna-dobry humor, samopoczucie
zorgować-postarać
nie wadzi- nie przeszkadza
za nygrów- za murzynów
machlorz-kłamca, oszust
nie łoddo- nie ma, nie znajdziesz
Wosz Klyjmens

no picture

NA MAJOWE

Kedajś jek am eszcze szurkam buł, ciajsto pamniantom mojygo ópy jek mu cóś nie szło, abo na zdrozie wyrzykoł godać: aby do maja. Im sia dziwowoł doczamu niy do apryla abo do ołgusta. Tero jek łuż som za młody am nie je, w kóncu pewnom pomniarkowoł. Łójski rok zlecioł mi jekoś tak chuciuchno com razu tych mniesianców rachować nie zdójrzuł. Ale latoś am sobzie poziedzioł dosić! Ni ma co za tó robotó lotać jek gupsi.Życio żol! Ópa tyż zawdy pozieduwoł: roboty nie przerobzisz, gorzołki nie przepsijesz, a psieniandzów zawdy ci na cóś nie stonie. I mnioł recht. I nie pamniantom tyż cobym go zidzioł łumanczónygo po łobziedzie abo zieczerzy kele stoła przydziuknóńć. Zawdy mnioł ciasu dosić coby na banku kele chałupy siułka posiedzić i tobaki zażyć. Jó, maj to je sprowdy nopsiankniejszy mniesiónc na noszy Śwanty Warniji. Wciórko nałobkoło do życio wstowo. Zielóniuchno jek w paradizie. Ptoki spsiywajó jedan bez drugygo jek szolóne, jekby jam chto gwołt psieniandzów za to bycalowoł. Bociony sia w gniozdach depcó i klekocó jek nojante. A na zieczór i bez noc mniesiónc tyż jekoś jenaczy fejni śwyci. Jek przydzie taki dziań co słónko precz je boc tyż toc ciasam łodetchnóńć brukuje to po deszczu aż słuchać jek ta noszo ziamnia fejn puchnie.\ W maju w chałupsie siedzić to może nie ciajżki ale jenóż grzych. Za czerwónych psiyrszygo maja zawdy buło dzie potancować na zieczór, bo za tami pochodami to mi jekoś tajskno nie je. Ludzie godajó co stare to dobre. Tedy sprowdy dobre je co w Łolstynku chłopske targi znowój robzió. Bez dwa dni am z Matyldó do Łolstynka jeździli. Norodu buło gwołt, zidać co ludziska tygo brukujó. Kupsić tyż buło co i do zjydzanio i do chałupy. Am słuchoł co w októłbrze znowój w Łolstynku take targi bandó. Zycher pojydziewam. Ale noziancy to ma raduje co po wsiach ta staro warnijsko zyta nie przepadła. Psianknie łustrojóne szlejfkami i ksiotkami kapelki. Nigdzi toc takych psianknych jek łu noju kapelków nie łoddo. I te ludzie co sia kele kapelków jek kedajś na majowe zbziyrajó. Syrce staramu Warnijokoziu sia rychtyk raduje jek zidzi tak gwołt młodych i szurków i dziywczoków kele kapelków różaniec łodmoziać. Maj to je mniesiónc Maryji, noszy Gyczwołdzki Poni. W tan mniesiónc sia no ni podzianka łod noju ekstra noleży. Tak gwołt nieszczajścio sia co rok bez coło Polska przewolo, jek choc i tero ta zielgo woda, tlo łu noju na Śwanty Warniji mowam jek łu Pona Boga za psiecam. Z Łolstyna ołtam tero wszandzie nie je daleko, tedy mniast sia po mnieście tróncać jydźta Łolstynioki na majowe na zieś. Jek roz pojydzieta, to dziwno woma bandzie co tan maj sia tak chućko skónczuł.

Słówka:
chuciuchno-szybciutko
przydziuknóńć-zdrzemnąć się
na banku-na ławce
mniesiónc-księżyc
puchnie-pachnie
zycher-na pewno
zyta-zwyczaj

Wosz Klyjmens
w maju 2010

no picture

NOSZO WARNIJO

Warnijoki to noród mocno robotny i szporowny. Łuż łod zawdy byli i só katolikami. Warnijok noprzód mniłuje Pona Boga, potam swojo famelijo i swojo ziamnia. Gwołt wyciyrzpsielim zaro po wojnie. Zakozuwali noma godać po naszamu, bo mózili co to je mniecko godka. Bez to malućko sia ludziów łu noju łostało co eszcze po naszamu, warnijsku tak rychtyk godać potraszó. I żol, boc ta godka gorszo nie je łod ślójski abo kaszubski, jek nie psiankniejszo. A co noszo Śwanto Warnijo nopsiankniejszo je to i razu psisać nie brukuja. Śwanto, bo som papsiyż Jon Paweł II tak na nia móziuł. A nopsiankniejszo bo nigdzi jandzi takych psianknych lasów i jyziorów nie łoddo. Cołe kedajsze Wschodne Prusy, a dzisioj Warnijo i Mazury, to nie je jeno. Warnijoki z Mazurami sia nie wadzili choc Warnijo łod zawdy katolicko buła, a Mazury sia łostali luterokami. I do dzisioj eszcze zidać dzie je jeno, a dzie druge. Na warnijskych zioskach gwołt starych kapelków stoji, a łu Mazurów tlo krzyże. Bo łóni noszy Boski Matulki za śwantó ni majó. Mazury tyż jenaczy łod Warnijoków godajó i jinksze zyty majó. Tero to i tak je wciórko jeno, bo choc Mazury zianksze só łod Warrniji to do dzisioj na tych ziamniach ziancy sia Warnijoków jek Mazurów łostało. Bez to tamój i łowój eszcze ciasam warnijsko godka wysłuchać jidzie, a mazursko godka łuż cołkam przepadła. Jo bym buł mocno rod coby ta ksiójżka nie tlo młode i stare łu noju cytać mnieli, ale i coluchno Polska. Coby cołan polski noród noszo rychtyczno gyszychta poznoł i ziancy noju łod Krzyżoków nie wyzywali.

Słówka:
zawdy-zawsze
szporowny-oszczędny
noprzód-najpierw
gwołt-dużo
wyciyrzpsielim-wycierpieliśmy
noma-nam
mniecko godka-niemiecka mowa
łu noju-u nas
nie brukuja-nie potrzebuję
nie łoddo-nie ma
kedajsze-dawniejsze
wadzili-kłócili się
łostali luterokami-zostali protestantami
kapelków-kapliczek
jinkszo godka-inna gwara
zyty-zwyczaje
wciórko jeno-wszystko jedno
zianksze-większe
tamój i łowój-tam i tu
cole-wcale
rychtyczno gyszychta-prawdziwa historia
buł rod-był zadowolony
cołan-cały
ziancy-więcej
razu-wcale

Edward Cyfus

no picture

PO KOLANDZIE

Jek tan cias chućko leci! I znowój noma roczek zlecioł. Jeno szczajście co z tam ciasam je tak co dzieciuki noma rosnó, a my sia nie starzejewam. Śniych śniycham ale sprowdy je tak co jek człoziek starszy to mu tygo ciasu chibci łubywo. Eszczem zaboczyć nie zdójrzuł jek am sia łójskygo roku z ksiandzam jygomościam nagodać ni mogli jek po kolandzie buł, a tu znowój łuż w psióntek jygomość noma chałupa pośwancić przydzie. Matylda łuż bzioło deka wykrochmaluła, a jo jekoś kropsidła nolyźć ni moga. Brok bandzie pewno nowe kupsić. Ale nolepsi to buło z tó kolandó łu noszych siójsiodów jekoś tak ze dwa, trzy lata tamu nazod. Łóni majó takygo małygo szurka. Tero to mu pewno sześć abo siytóm lot bandzie. Łutropek taki co wszandzie go pełno. Siójsiodka bzioło deka na stół zawoluła, lichtorze, krzyżyk i kropsidło łukładła i na łónygo ksiandza wyglóndali. A noziancy tan łutropek. Jek tlo zwónek łusłuchoł, psiyrszy dźwyrze roztworzyć polecioł. Ksióndz w bzioło kómżo łobleczóny ze stułó w dźwyrzach stojoł. - „To tyś je ksióndz?”, sia szurolek spytoł. Ksióndz mózi, jół. A szurek – to doczamu yś sia tak przewlók? Matulka zomnionka wyszudziuła i ksióndz wloz chałupa pośwancić. Sia pomodluł i do stoła łusiod pogodać siułka jek zawdy. Szurek pokozać musioł co sia przeżegnać potrasi i pociyż zmózić tyż może. To potam jygomość z taszy śwanty łobrozik wyjnół i trzy bómbóny mu przybitowoł. Jygo matulka ksiandzoziu kuwerta w ranka wetchła. Szurek pewno zidzioł co i siuła w ty kuwercie je bo łoroz wejrzoł noprzód na ksiandza, potam na matulka i prazie co nie zaryczoł: mamulko, czyś ty nie łoszalała? Za trzy bómbóny sto złotych? Siójsiody sia rycho ze wstydu nie spolili! No i mówta tlo, czy jo ni mom recht? Czy te dzieciuki noma aby nie za chibko dorostajó?

Słówka:
chućko,chibko-szybko
zaboczyć-zapomnieć
bzioło deka-biały obrus
łutropek-urwis
przewlók-przebrał się
wyszudziuła-skrzyczała
z taszy-z teczki

Wosz Klyjmens
w januarze 2008

no picture

PO NASZAMU FEJROWAĆ

Razu sia człoziek tak rychtyk wypościć nie zdójrzuł, a tu łuż mowam Zielgónoc. Chućko to latoś poszło. Tak sprowdy to tan śwat pewno łogupsioł. Godami sia człoziek radować nie potrasi bo śniygu ni ma. I tak jych fejrować jek kedajś nie jidzie. Kalandorz tyż łoszaloł i góni jek gupsi, choc w tam roku fyjbruar buł ło jedan dziań długszy. Kedajś ciasu buło ziancy coby sia do Zielgónocy czy Godów przyszykować. Świnia zatłuc, wosztów narobzić coby w Śwanta jydełko buło jenaksze, łodśwantne, a niy jek codziań. Tero wciórko kupsić łoddo bez cołan rok aby tlo psieniandzów stało, to i ekstra swoje szykować sia razu nie lónuje. No chyba co tlo dlo smaki. My latoś bandziewam musieli zryć jenóż kupne, bo świnia noma łurosnóńć nie zdójrzuła. Fejrować Zielgónoc bandziewam jek zawdy, jek wprzód. Cołó famelijó. Zygfryd ze swojó z Łolstyna przyjodó łuż w Zielgi Psióntek i Matylda z Anó bandó kuchy psiec, a my z Zygfrydam i jych szurkam ornung na łoborze zrobziwam. Potam pudziewam do lasa brzozowych zitków i koćków narznóńć. Jojków tyż nie bandziewam kupnami farbami malować tlo tak jek óma to zawdy czyniuła w cybuli, burokach i saradeli z łoctam. A w niydziela jek nazod z kościoła przydziewam bandzie noziankszo łuciecha jek nosz szurolek zajóncowygo gniozdka w kadykach szukać bandzie. Łuż sia doczkać ni może i tlo sia pyto czy aby zajónczek ło niam latoś nie zaboczy. Zygfryd aperat ze sobó przyziezie i łobroziki bandzie knypsowoł, coby tam w Łolstynie pokozać jek sia na Warniji Zielgónoc fejruje. A na drugi dziań tyż bandzie po naszamu. Żodnygo lotanio z kubłami i zimnó wodó. Kobziyty bandó kadykami po nogach wysmogane jek sia noleży! Bo to i no zdrozio lepsi. Łod smaganio eszcze sia żodno kobziyta przeziambzić nie zdójrzuła. I Woma tyż kochane Warnijoki mniastowe dobro reda dom. Mniast w chałupsie siedzić i tlo sia futrować i gorzołka potokać, wsodźta swoje famelije w ołto i hejdy na zieś, do lasa zajóncowych gniozdków szukać i dziywczoki, kobziyty, a chocby i cudze kadykam smagać. Łuciechy stanie no kożdygo i to bandzie zdrowo i rychtyk po naszamu, po warnijsku!
Słówka:
nie lónuje-nie opłaca się
koćki-bazie
szurolek-chłopczyk
kadyk-jałowiec
łobroziki knypsować-zdjęcia robić

Tedy Alleluja
Wosz Klyjmens
w mercu 2008

no picture

PO WARNIJSKAMU

Jek am, łuż bandzie gwołt bez dziesianć lot tamu nozod, zaczół psisać do gazyty po naszamu, to zwónili do mnie ludziska i sia pytali po co jo to robzia. Na co to. Toc kożdan ziy co Mazury i Warnijo to je jeno. A gówno prowda! Am sobzie tedy poziedzioł. Jo woma pokoża co to je jenaczy. I tak pomaluśku, pomaluśku jekoś tan warnijski noród zmniarkowoł co jo am mnioł recht. Dzisioj łuż żodan nie poziy co Łolstyn to só Mazury, a jek dzie łusłucho to sia som jadozić bandzie. A i jek bez tylezizór poziedujó jeke łu noju pozietrze bandzie, to tyż am słuchoł ziancy jek jedan roz co na Warniji słónko śwycić bandzie, a łu Mazurów bandzie grzniało i plucha. I dzieciuki po szkołach tyż łuż ziedzó co je jenaczy łu Mazurów, a co łu noju na Warniji. Co łu niych kele drogów tlo krzyże stojeli, a łu noju psiankne kapelki z czerwónych cegłów połustoziane. Bo kapelki Warnijoki łustoziali no Matki Boski, a mazurske luteroki godali co Bosko Matka żodno śwanto nie je. Nosz papsiyż co go w coluchny Polsce kożdan mniłowoł móziuł „Śwanto Warnijo”, a niy „Śwanto Warnijo i Mazury”. I mnioł recht boc noprzód buła Warnijo i Warnijokom bliży do Pona Boga buło i noszy Śwanty Matulki, a dopsiyru potam byli luterocke Mazury. Jom cole nie je na Mazurów krzyw, boc to tyż porzóndny i robotny noród. I mój łojczulek toc tyż Mazuram buł, alem jo je sprowdy rod co tero łu noju ziedzó co Warnijo i Mazury to nie je jeno i jam bez to nie je wstyd jek kedajś. Ciasam zazwóni do noju nosz syn Zygfryd z Łolstyna cobym do pospołu do jekiś gospody w Łolstynie przyjychali łobziod zjeść. Matylda sia zawdy łuraduje bo nie musi w tan dziań soma w chałupsie łobziodu warzyć. Tych knejpów i gospodów je tero w Łolstynie gwołt i wszandzie fejn sobzie człoziek podezryć może. Za kożdan roz Zygfryd noju zaziezie do jinkszy gospody. I wszandzie w tych kartach z jydłam stoji co to abo to, to je warnijske jydło. I spraziedlizie musza poziedać co to do rychtycznygo warnijskygo jydła tak pasuje jek no świni złote zamby. Pozawczoram znowój zazwóniuł łuradowany, bo sia w robocie za szefa łostoł i w niydziela bandziam do pospołu fejrować w chinski gospodzie. W tych wciórkych knejpach com doputónd byli tom sia na te zmachlowane warnijske jydło tlo jadoziuł. Ale jekby mi w ta niydziela, a choc i smokozite jydełko z ryżam pod nochol podetkli i poziedzieli co to je tyż warnijski szpecyjoł, to szukojta ma łu policmonów bo pewno jam w ty knejpsie wciórko porozwolom.

a jekby chto nie ziedzioł to:
Słówka:
mnioł recht – miał rację
pozietrze – pogoda
kapelki – kapliczki
knejpy, gospody – restauracje
warzyć – gotować
gwołt – dużo
pudziewam – pójdziemy
zmachlować – skłamać
luteroki - ewangelicy

Wosz Klyjmens

no picture

POLSKE WYRZYKANIE

Kogój byś sia człozieku nie spytoł jek mu jidzie, czy to Amerykona, Mniamca, abo jenygo z tygo norodu co żaby zró, to kożdan ci łodpoziy co fejn, abo eszcze lepsi. Ale jekbyś Poloka trasiuł coby ci tak łodpoziedzioł to ziydz co cołkam zdrowy to łón pewno nie je. Polok łuż we krsi mo co wyrzykać i łolykać musi. Ale tak po prowdzie to je i na co wyrzykać. A chocby i nie buło, to Polok zawdy sobzie co wynojdzie. Noziancy Poloki wyrzykajó na pozietrze, polityka i politykrów i na swoje kobziyty. Z pozietrzam to i prowda. Nie jidzie nie jamrować. No latoś tom łuż myśloł co ta ziosna ło noju to łuż cołkam zaboczuła. Kożdan ji wyglóndoł i nieciyrzplizie czekoł. Aby do meja, jek to sia mózi. A w tam meju tyż buło łosranie. No bo jek kele dwadziestygo eszcze śniyg z nieba lecioł? Abo sia Pon Bóg na noju zjadoziuł, abo za gwołt tych satylitów po niebzie furo i wciórko tam łu góry poprzekróncali. Jół, jek to tak dali bandzie z tam pozietrzam, to pewno żniwować bandziewam latoś w októłbrze jek bandzie co zerznóńć. Na polityka i politykrów to żol sprowdy i gamba studzić. Jek jedan co poziy, to razu eszcze skónczyć nie zdójrzy, jek drugan łuż je przeciw. Dobre co Mniamcami łuż sia tak nie wadzó jek wprzód. Ani jene, ani druge. Wciórkam to tero pasuje. Tlo jo bym aż taki łuradowany nie buł. Bo jek to tak dali pudzie to sia ta Merklowo eszcze z noszam Kaczynskam łożani. A potam to pewno tylo jedan Pon Bóg ziy co z tygo sia wylangnóńć może. Jek ło kobziyty jidzie, to jo spraziedlizie na swojo Metyldka aż tak wyrzykać ni moga. Zycher co mi łuż nie roz nadojadła i zjadoziuła, ale jekbym mnioł poziedać co mi brzydła, to bym mnioł ciajzki grzych. Kożdo kobziyta mo swoje lepsze i gorsze dnie. Ciasam to bym jó nolepsi na rancach nosiuł jekbym ni mnioł w krzyżu, a ciasam łostro jek siekyra co strach i podyjść. Ale na żodno drugo bym ji nie pomnianioł. Znom gorsze. Jo jó zawdy eszcze mniłuja, abom sia łuż do ni nołożuł, choc do śwantości to ji eszcze gwołt brok. I jo bym cole nie chcioł coby łóna śwantó sia łostała, bo ziam co śwante na kamnianiu sia nie rodzó i kożdan grzyszy. Boc i ksiandze do spoziedzi chodzó.

Słówka:
łolykać – narzekać
na pozietrze – na pogodę
jamrować – narzekać
zjadoziuł – zdenerwował
furo – lata
w októłbrze – w październiku
nie wadzó – nie kłócą
wciórkam – wszystkim
wylangnóńć – wylęgnąć
zycher – pewnie
nołożuł – przyzwyczaił

Wosz Klyjmens

no picture

ROK KĘTRZYŃSKIEGO

W kożdam norodzie só ludzie co gwołt no swojych zrobzili. Pośwancili swój żywot coby noma sia dzisioj lży żuło. Bo nie zawdy toc buło tak jek tero. Za to co człoziek w Pona Boga zierzuł, abo jek łu noju na Warniji głośno sia przyznowoł do swojych polskych korzaniów możno buło bez pora lot w psiyrdlu siedzić. I ło takych ludziach zaboczyć to sprowdy ciajżki grzych. Jek tak człoziek po tam noszam psianknam Łolstynie szpacyruje i sia na te ciasam łuż nie nowe sztrosy przyglóndo, to aż w głowa zachodzi czy aby to nosze młode pokolanie ziy doczamu te sztrosy sia tak nazywajó. Abo chto to buł tan Alois Śliwa, Osiński, Barczewski, Panas, Barcz, abo Wojciech Kętrzyński. A z tam to łuż tak ejnfach nie je. Ale i dziwu ni ma, bo som łuż am jena dyrechtórka z łolstynski szkoły słuchoł jek móziuła co nosz warnijski Łolstyn je na Mazurach. Łójskygo roku we Wszystkych Śwantych, abo to dwa lata tamu nazod łuż buło, nie spamniantom bo tan cias tak chućko leci, am buł w gościnie łu mojych przyjocielów w Jarotach. Jych chałupa stoji zaro za kościołam jek sia do Butryn jydzie. Jek am po gościnie z chałupy wyloz i do swojygo ołta szed, łoboczuł am trzych abo sztyrych szurków śwyczki stoziać na takam kamnianiu kele sztrosy. Tam wprzód i fejno taflo zisiała. Jekamuś zomnionoziu pewno na gorzoła buło brok to jó zder i przedoł. Na ty tafli stojało napsisane: Wojciechoziu Kentrzynskamu w podziance, abo jekoś tak. Tak am siułka łustoł i sia tam szurkom przyglóndom aż jam dziwno buło. Doczamu wy tu te śwyczki zapolota, am sia spytoł. - Bo dzisioj wszandzie sia za pomertych śwyczki stozio tedy i my łowój ponu Kętrzynskamu stoziowam, jedan łodpoziedzioł. - Hm, mózia, a poziydz mi ano chto to buł tan Kętrzynski. Szurek zielgych ślypsiów dostoł i do drugygo mózi: -łobocz, tan człoziek nie ziy chto to buł Kętrzyński! Jom nie stónd i bez to nie ziam, mózia. Tedy tan nostarszy z szurków mózi: - my mowam za co ponu Kętrzynskamu dziankować i śwyczki stoziać. Bo to zielgi człoziek buł! To buł tan łuczóny co majónyjza wymyśluł!!! Sprowdy am nie ziedzioł czy mom ryczyć czy sia śnioć. Do śniychu mi jenóż nie buło! Bez radyjo łuż am pora razów słuchoł i w cejtunku roz abo dwa cytoł co latoś łobchodziwam łu noju rok Kętrzynskygo. Ale jek młode tak gwołt ło tam człozieku ziedzó, to może lepsi by bulo cobym tak łod psiyrszygo apryla rok majónyjzy łobchodzili.

Słówka:
w psiyrdlu-we więzieniu
sztrosy-ulice
tak ejnfach-tak łatwo
taflo-tablica
łowój-tu

Wosz Klyjmens
we fyjbruarze 2008

no picture

SIYTÓM CUDÓW

Łoszaloł tan noród sprowdy łuż cołkam z tami cudami. Coluchno Polska ale i nosze tyż! Gazyta roztworzyć – tlo ło tam psiszó, w chtórno stróna byś w radyji nie pokranciuł, wszandzie tlo Mazury siódmy cud notury. Tylewizóra zapuszczać razu nie brok, bo tamój tyż tlo ło tam klepsió! Łoszalyć jidzie! Tlo my stare Warnijoki am sia przy zdrowam rozumnie łostali. Bo no noju to nie je nowe. My sówam do cudów nołożne, do rychtycznych cudów. Boc łu noju kedajś take rychtyczne cudy byli. Am sia z Matyldó pozawczoram prazie co ło te cudy nie powadzili. Bo jo mózia: co łu tych Mazurów majó lepszygo jek na Warniji coby zaro taki rejwach wyczyniać na cołan śwat! Szczepy razu nie zdrowsze jek nosze łu niych stojó, ptoki tyż łu noju take some furajó jek tamój. A co pora trocha ziankszych jyziorów te Luteroki łod noszygo Pona Boga dostali to bez to zaro cudy na cołan śwat? Ale Matylda mi poziedziała, Klyjmans, ty sia łustyruj! Doczamu sia tak jadozisz?! Łu noju na Warniji mowam psianknie i cichuchno jek zawdy. Turysty do noju tyż sia zjyżdżajó jek tak rychtyk łod mniastowygo rejwachu łodpocznóńć jam sia chce. Noma toc nie łubandzie. A tygo cołygo szolanstwa toc nie brukujewam. Noszygo Zygfryda kolyga z roboty móziuł co ze swojó kobziytó pojechali kajakam popadlować po łóny Krutyni i cole jam sia tamój nie łudało. Norodu prazie tak gwołt jek w Warszazie na ty Marszołkowski sztrosie. Razu sobzie nie łodetchli. Ale jek jych Zygfryd zazióz na noszo Kośna to sprowdy mózili co jam jek w raju buło.. I to só rychtyczne cudy mój Klyjmansku mi poziedała i po łbzie ma poczochrała. A takych cudów mowam na Warniji toc wszandzie dzie tlo sia łobglóndniesz. I mo recht kobziyta, boc sprowdy tak je. Ale nogorzy to mowam łu noju pod jesiań, jek grzyby przydó. Pod kóniec októłbra w lasach wyglóndo tak jekby bez pora mniesianców zielgachno grómada szolónych dzików po niych łurdykowała. I wszandzie wciórkygo pracharstwa porozwolane i porozwłóczóne. Dzieciuki ze szkołów to potam przóntać muszó bez pora tydniów! I na ziosna znowój je wszandzie psianknie, zielóno i ciściuchno, bodoj czy nie lepsi jek łu Mazurów. Niech sobzie tedy majó łón siódmy cud. Noma i łósmy, a choc i dziesiónty stonie. Boc kożdan jedan co choc aby roz na noszy ziamni swojo koślo postaziuł i rychtyk ślypsie rozwer dołobkoła, poziy co jo śwanto prowda godom. Noszo Warnijo i bez tych cudów buła, je i bandzie nopsiankniejszo i szlus.

A jekby chto nie ziedzioł to:
Słówka:
sówam-jesteśmy
nołożne-przyzwyczajeni
powadzili-pokłócili się
rejwach-rwetes
szczepy-drzewa
sia łustyruj-uspokój się
nie brukujewam-nie potrzebujemy
popadlować-powiosłować
nie łudało-nie podobało się
októłber-październik
łurdykowała-dokazywała
szlus-koniec

Wosz Klyjmens

no picture

SMARTFÓNY I BOJKI

Jek to sia psiorun tero wciórko pomnianiało. Tero te dzieciuki czy z mniasta czy ze wsi tlo jeno w tych głowach majó. Take psiordo, jek to mózió, smartfóny. Bez coluchne dnie tygo pracharstwa z ranców nie wypuszczajó. Czy w ołcie, ołtobusie, czy w szkole, wszandzie sia tam zaboziajó. Jeno dobre co eszcze do kościoła z tam nie chodzó. I tak je wszandzie, nie tlo łu noju w Polsce. Mojych siójsiodów szurek sia ma poza wczoram spytoł czy jo am tyż mnioł takygo smartfóna jek am buł taki duży jek łón tero. A jamu bandzie cóś bez łosióm lot. Jek chcesz ze mnó pogodać siułka, to pódź sia łusióndziewam na łowka kele chaty, tlo łostow to pracharstwo, am mu łodpoziedoł. Ale jo moga do pospołu i z woma godać i sia zaboziać, mi łodpoziedoł. Ale jenóż łukłod tan tylefón na stróna. Prazie bez godzina am na ty łowce siedzieli im mu pozieduwoł jek to buło na wsi jek jom dzieciukam buł. Noprzód nie chcioł łuzierzyć co mym tedy nie tlo tylefónów ni mnieli i co razu elektryki tedy nie buło. To jek i w co yśta sia zaboziali jek tylewizórów tyż nie buło, chcioł ziedzić. Jół mózia, jek am mnioł cias na zabozianie tom z szurkami na łónce w fusbala grali, abo lotali z knybelkam za kołam. Ópa mi roz pokozoł jek sia maluśkam nożam z gałójzki gzizdowki robzi. Tom potam no siebzie i no drugych take gzizdowki robziuł i eszcze na tam pora groszów na słodkości zarobziuł. Am sobzie z leszczyny wóndka łuszykowoł i z gajsiygo psióra flosek zrobziuł i jek ciasu buło dosić, tom godzinami na bagnie karasie fitoł. A jek pozietrze buło szpetne tom ksiójżki cytoł. A ty ksiójżki cytosz, sia pytom? A po co, mi łodpoziedoł, jek tero wciórko co chca ziedzić w internycie stoji napsisane. A w zima, sia ma spytoł? W zima jek sia chućko na dworzu ciamno robzi, tom sia wciórke dzieciuki kele ciepluchnygo psieca łusiodali, dziywczoki sia swojami pupami zaboziały co jam óma z klatów łuszuła i buło fejn. Óma noma z ksiójżków fejne bojki cytała, abo soma pozieduwała. Ciasam to aż strach człozieka łoblecioł mózia, pozieduwała ło zbójach, złych czarojtach, abo smokach. Łod pitrolowy lampy nie buło gwołt śwatła, tom sia bojeli co z ciamnygo kónta zaro jeki złyduch na noju wyskoknie. Nolepsi to buło łoczy zamknóńć, to tedy yś wciórko zidzioł co óma pozieduwała. Lepsi jek tero w tylewizórze. Szurek siedzioł i słuchoł mojygo godanio z roztworzónó gambó. Potam wstoł i sia ma spytoł czy może pozajutro znowój do mnie przyść na pogodka i czy bym go nałuczuł jek sia rozmajite rzeczy robzi i eszcze sia spytoł czy może do mnie mózić ópa. To ma sprowdy łuredowało. Jó mózia, możesz, tlo łostow tygo smartfóna w chałupsie. Wziół tan tylefón i wsadziuł go w kesiań, razu go nie zapuściuł. Sia łodzitoł i poszed. Mocno am je ciykow czy przydzie. Może zrozumnieje co noszo psiankno Warnijo mo ziancy do przybitowanio jek to pracharstwo co tlo młodych łogupsio.

Słowniczek
psiordo – takie małe byle co
pozawczoram – przedwczoraj
łosióm – osiem
do pospołu – razem, jednocześnie
pódź – chodź
łuzierzyć – uwierzyć
łostow - zostaw
elektryka – prąd elektryczny
sia zaboziali – bawili się
fusbala – piłka nożna
knybelkam – kijkiem
gzizdowki – gwizdki
flosek – spławik
w bagnie – w stawie
wóndka – wędka
pozietrze – pogoda
z klatów – ze szmat
pupami – lalkami
pozieduwała – opowiadała
czarojtach – czarownikach
pitrolowy lampy – lampy naftowej
pozajutro – pojutrze
sia łodzitoł – pożegnał się
nie zapuściuł – nie włączył
do przybitowanio – do zaproponowania

Wosz Klyjmens

no picture

ŚWANTO WARNIJO

My to mowam szczajście co żyjewam na Warniji, na Śwanty Warniji. Som nosz Śwanty Papsiyż tak poziedzioł i mnioł recht. No bo mówta some. Że coło Polska je psiankno to kożdan ziy. To dloczamu noszo Nośwantszo Matulka sia prazie w Gyczwołdzie warnijskam dziwczoczkom pokozała, a nie dzie jandzi? Bo łu noju je nopsiankni. Rozmoziała z niami tyż po naszamu, bo dziywczoczki toc jinkszy godki nie znały. Zidać co Gyczwołdzki Poni noszo godka sia nolepsi łudała łod drugych polskych. I to tyż je prowda, noszo warnijsko godka je nopsiankniajszo. Ni ma sprowdy mniesianca czy w lato czy w zima, coby w Polsce jekygo nieszczajścio nie buło. Abo zietrz szczepy poprzewolo i dachy z chałup pościóngo, abo woda gwołt nieszczajścio narobzi, co ludziska mniyszkać ni majó dzie. Łogań tyż potrasi gwołt krzywdy łuczynić. Łu noju rzadko co takygo przydzie. Bo Warnijo psiankno i śwanto je. Toc jek Pon Bóg z góry na noszo ziamnia wejrzy, to mu żol tyle fejnygo popsować i bez to te zielge nieszczajścia rzodko noju naziydzajó. Noma sia wydowo co to wciórko je ejnfach, bo tak mo być. Mym sia łuż do tygo nołożyli. Ale niech chtóś swoje ołto w Gyczwołdzie łostazi i psiechtó do Woryt pudzie. Te zielóne górki, te lasy i kapelki przy drodze, te zielóne łónki, toc łod tygo łoczów łoderwać nie jidzie. Niech sia kołam przejydzie z Marcinkowa do Purdy i sia dołobkoła rozglóndo. Abo kele Giłow. Rycho sia człoziekoziu łeb nie łukranci łod tygo rozglóndanio. Tlo aperat do łoka i knypsować. Cichuchno i zielóniuchno wszandzie, tlo ptoki spsiywajó jedan bez drugygo jekby jam chto gwołt psieniandzów za to spsiywanie zapłaciuł. Bociony i ziórozie po łónkach szpacyrujó, a po jyziorach abo strugach bziołe jek śniyg łabandzie z młodami pływajó. Jek do lasa z chojinami i jeglijami wlyziesz to pozietrze cołkam jenaksze. Las tak puchnie co pewno razu takych parfinów nie łoddo. Grzybów i jegodów czornych i czerwónych tyż nojdziesz i sia łusmaczysz. Sia mózi co kożdan Żyd swoje wychwolo. My Warnijoki, choc nie Żydy, ale chwolić sia spraziedlizie mowam czam. Naszami wsiami. Te czerwóne stare chałupy i chlywy z czerwónych cegłów i kamniani z pola. Eszcze sia ciasam trasi staro drzwnianno chałupa, czorno łod starości i te kościółki. Co jedan to fejniejszy. Nolepsi, to jek chto w Boga zierzy, wsiójść w ołto i co niydziela do drugi wsi na mszo jechać. Te kościółki w środku to só rychtyczne cuda. Aż dziw bzierze skónd te ludziska kedajś psieniandze mnieli na take bogate kościoły. Tlo jechać ołtam do tych ziosków szyrokó, nowó szosijó sia cole nie lónuje. Nolepsi wójskó staró drogó połobsodzanó szczepami i nie za chibko. Bo zaro kele drogi jidzie łoboczyć maluśke i zianksze warnijske kapelki. Na coły Warniji kapelków stoji gwołt, ale dwóch jednakych sia nie nojdzie. A te gałajzie łod szczepów robzió rychtyczny zielóny tunel. To wyglóndo jek w bojce. Tlo jek bandzieta pod zieczór nazod jechali, mus dować boczanie, bo na droga może z lasa wyskoknóńć jelań, sarna, dzik abo lis. Lepsi w to żywe ołtam nie buchnóńć. No jó, jo myśla co jek to przecytota, to woju chanć na rejzowanie po Warniji weźnie i łoboczyta co jo cole nie machluja. Warnijo sprowdy i psiankno i śwanto je.

Słówka:
mnioł recht – miał rację
ejnfach – prosto, zwyczajnie, naturalnie
nołożyli – przyzwyczaili się
rycho – prawie
knypsować – pstrykać zdjęcia
ziórozie – żurawie
puchnie – pachnie
parfinów nie łoddo – perfum nie ma
czerwóne jegody – poziomki
nie lónuje – nie opłaca się
kapelki – kapliczki
dować boczanie – uważać
nie machluja – nie kłamię

Wosz Klyjmens

no picture

SZTRES

W łójskam tydniu am mnieli łu noju gościna. Naziydziuł noju Bernad ze swojó i swojami dzieciukami. Jekeś psianć lot tamu nazod przyśli łu niych na śwat cwylingi, dwa szurki. Bernad to je syn łod mojygo pubrata. Łuż bandzie pewno dwadzieścia dziezianć lot jek am go do krztu trzymoł. Palaruch morowy jek tan cias chućko leci! Jeno szczajście co dzieciuki noma rosnó, a my sia nie starzejewam. My z Matyldó bylim noprzód rod z tygo byzuchu, bo i Bernad i jygo kobziyta fejn po naszamu godać potraszó. Choc łóna jenóż piculek jenaczy, bo łóna je z Bredynków, a tamój tyż godali po warnijsku tlo trocha jenaczy. Ale tak za długo tom sobzie pogodać ni mogli bez te jych dwa berbecie. No psiorun, jo am łuż gwołt dzieciuków zidzioł. I take jek żywe ślebro i zawdy markotne ciechleby, jenóż takych zomnionków jek te dwa am eszcze nie trasiuł! Toc to żodny mninuty na dupsie łusiedzić ni mogli. Wszandzie jych buło pełno, w kożdam kóncie. Łuż am sprowdy chcioł ryma wziójść i zrobzić z niami ornung. Matylda zidziała jek jo sia jadoża. Ficiuła ma za ranka i poziedziała, łystyruj sia Klyjmans, toc to nie twoje dzieciuki. Aż am nie strzymoł i mózia, mom ci Bernad klopejcz łużyczyć? Potku, mi łodpoziedzioł, tero je zakozane dzieciukom rzniochy dować, tero brok jych wychowuwać bezsztresowo. No jó mózia, tlo ło czyjan sztres tu jidzie? I jo i ty jek am szurkami byli i cóś am nabrojili, tom dostali po dupsie i fertyk. I łobocz Bernad i na porzóndnych ludziów am wyrośli. Dupa nie je tlo po to coby sia na nia łusiójść. I tak jek am sia tygo byzuchu doczkać ni mogli, tak am tero Pona Boga prosiuł coby łóni łuż byli precz! Jek sia za niami dźwyrze zamkli, tom sia noprzód na ślómbank łusiod i cygaryta zakurzuł, bo Bernadowo mi zakozała przy dzieciukach polić, a Matylda na stół sznapsa postaziuła. Bez tygo nie szło sia łustyrować. Mózia woma, noszo jizba wyglóndała po ty gościnie jek po ruskych we wojna! Ło sztresie razu nie spomna!

Słówka:
łu noju – u nas
naziydziuł – odwiedził
cwylingi – bliźniaki
pubrata – kuzyna
chućko – szybko
berbecie – urwisy
ciechleby – niedojdy, niedorajdy
zomnionków – czortów
ryma – pasek
ornung – porządek
sia jadoża – denerwuję się
ficiuła – chwyciła
łustyruj sia – uspokój się
klopejcz – specjalny mały bicz
potek – ojciec chrzestny
rzniochy – lanie, manto
byzuchu – odwiedzin
razu – nawet

Wosz Klyjmens, tedy aż drugi roz.

no picture

SZUREK I NOSZO GODKA

Praziem z Matyldó na łoborze kele szołra szczapy do psieca na zima zogowali jek na łobora Zygfryd ołtam zajechoł. Matylda jek tylo tygo małygo szurka łoboczuła, zaro zoga z ranców wypuściuła i poleciała do ołta. Zygfryd z ołta wyskok i mózi, pora dniów mom frej łod roboty, tom przyjechali na wsi posiedzić. Pódź foter dali pozogujam bo mi aż skuczno do rychtyczny roboty. A jó, z chłopam zogować je zoro jenaczy jek z babó. Chućko am sia łuzinyli i coło sterta buła precz. A dzieś Ana łostaziuł mózia, abośta sia powadzili, co? Zaśnioł sia i mózi, na kónferencyjo do Bziołygostoku musiała i w psióntek na zieczór mom ja łod ołtobusu łotyjnóńć. Tak sia foterku raduja co bez pora dniów dopospołu bandziewam. Jeki roboty no mnie tu pewno nojdziesz, bo po tych uniwersytytach aż człoziekoziu do rychtyczny roboty rance some chodzó. Ale ziysz co ci poziam co tan nosz mały kómel mi poza wczoram na zieczór, jek am pociyrz łodmoziali poziedoł, łón chce tyż tak godać jek ópa potrasi, bo mózi co to je fejn. No niy, take co, aż ma zatchło. Prazie am Zygfrydoziu chcioł co poziedać jek Matylda z siani zaryczała. Krowy i łowce do chlywa zagnoj. A tan szurek łuż kele mnie stojoł, za nogowka ma cióngnie i mózi, ópa jo puda z tobó. No toc taki enkel to jek złoto. A zaspsiywosz mi jeko psiosanka, tlo tak jenaczy jek w Łolstynie godajó, sia pyto. Zagnalim krowy, zieczerzo zjod i kele łoża am mnioł mu po naszamu zaspsiywać, tak jek mnie kedajś mojo muterka spsiywała. A ta sroka bystrołoka, za jizbetnó buła Jek sia panstwo spać pokładli, lichtek wygasiuła. Nie ziam razu czy ma słuchoł, bo jek am skónczuł, łón łoczy mnioł zamkniante. Ale jom razu w ta noc spać ni móg. Toc jek taki szurolek po naszamu godać chce, to noszo godka zycher nie przepodnie. No jó, to tedy aż drugi roz.

Słówka
zogowali – piłowali
szurka – chłopca
zoga – piła
pódź – chodź
skuczno – tęskno
powadzili – pokłócili
łotyjnóńć – odebrać
rychtyczny – prawdziwej
kómel – brzdąc
enkel – wnuk
jizbetno – pokojówka
lichtek – światełko
szurolek – chłopczyk
zicher – na pewno

Wosz Klyjmens

no picture

W ZOPUSTY

Kożdo pora roku na Warniji je psiankno. Prócz pózny jesiani, bo tedy sprowdy i łu noju je szpetnie jek na cołam śwecie. I bez to pewno sia ludziska tak na Gody radujó i sia jych doczkać ni mogó. Bo po Godach to łuż je lepsi, bo sia zopusty zaczynajó. Bez cołan rok rychtyczny Warnijok je porzóndny, robotny i szporowny. I tak bez wszystke sztyry pory roku. Ale toc kożdan musi sobzie ciasam pofolgować bo jenaczy by łogupsioł. Tedy Mniamce łumyślili jek to łóni godajó, psiónto pora roku. To je tan cias co sia dzie jandzi karnawoł nazywo, a łu noju sia mózi zopusty. Łu gbura co mnioł w chałupsie zielgo jizba sia ludziska zbziyrali coby potancować. Ale za gwołt tygo tyż nie buło bo zimy kedajś byli łu noju tange i sroge. Nie tak jek tero. Jek chto nie musioł to nochola z chałupy nie wychynół. Za to dokazuwać, dlo szpasu siójsiodom wice robzić nie buło wstyd. W tan cias kożdamu wciórko łujdzie. A choc i nomóndrzejszy prófesór może klepać i robzić co mu tlo do łba strzeli i go za gupka nie weznó. Ale tlo do Suchy Środy. Potam je szlus! Tan śwat je tak łurzóndzóny co za wciórko ci człozieku rechnung wystozió i bycalować musisz! Tedy w Sucho Środa popsiół na łeb i post bez sztyrdzieści dniów! Pamniantom jek am eszcze szurkam buł, co mojo óma bez tan cias łod Suchy Środy do Zielgónocy tak fest pościuła co razu becherka mlyka sia nie napsiuła bo to na post za tłuste. Mojygo ópy sia zawdy wice trzymali. Kożdan to we wsi ziedzioł tlo jo mały szurek niy. Im nie ziedzioł kedy łón prowda godo, a kedy gupoty splyto. Am sia go spytoł czy łón nie ziy co óma nagrzyszuła co tak ciajżko pokutować musi. Zidzisz szurku, mi łodpoziedzioł, som nie ziam i w łeb zachodza. Toc łóna je tako śwanto. Ale co to mocno ciajżki grzych być musi to je zycher! Jek tlo sia doziam, zaro ci poziam. Dołrowało to aż do zielgygo tydnia aż mi poziedzioł. Nie ziam sprowdy Klyjmansku czy ji ksióndz jygomość za tan ciajżki grzych łod spoziedzi nie wygno. Psiyrszy roz sia ło nia spraziedlizie tropsia! I mnie sia ómy żol zrobziuło im rozmisloł jekby ji tlo dopomóżcz. Modlić sia za nia musiwam eszcze ópa poziedoł. Co łóna tlo szpetnygo łuczyniuła? Poziam ci szurolku jeki to ciajżki grzych tlo łobziycoj co żodnamu dali nie poziysz. Łóna w kościele psiardła!!! I jom gupek łuzierzuł co to je prowda. Coło famelijo fest łuciecha mniała jek ópa w Zielgónoc wszystkam ło tam pozieduwoł. A óma go za to waszlapó bez łeb trzasła. I recht mniała! Bo chto to słuchoł tak dzieciuki łogupsiać! Do dzisioj nie ziam czy ópy za to ksióndz jygomość łod spoziedzi nie pognoł. Bo to mu sia sprowdy nolyżało!

Słówka:
szporowny-oszczędny
sucho środa-środa popielcowa
becherek-kubek
tropsić-martwić się


Wosz Klyjmens
w januarze 2008

no picture

Z ŁOSIERÓ NA ŁODPUST

Jek człoziek tylewizór zapuści, gazyta roztworzy, wszandzie godajó ło tych psielgrzymkach. Abo do Czajstochowy, abo dzie tlo eszcze. W tamta niydziela jek am w Łolstynie na tam psiyrszam warnijskam kermasie buł, tyż am som dwa take psielgrzymki zidzioł. Nie poziam co bym buł przeciw, tlo to nie je tak jek kedajś łu noju na tych ziamniach buło. A nogorzy to ma jadozi co łóni prazie nie spsiywajó, tlo ryczó jek kedajsze stare patefóny bez te jek to mózió głośniki. Szóstygo ołgusta bandzie w Purdzie łodpust Panskygo Przemnianianio. Łodpukónd tlo pamniantom zawdy na tan łodpust i z noszy wsi i z drugych tyż gwołt łosierów do Purdy szło. Łuż kele psiónty, szósty sia ludzie kele noszy kapelki zbziyrali łodśwantnie łobleczóne. Łodmozialim litanijo im śli ze śwantami łobrozikami i z zapolónami śwycami i śwante spsiywnie spsiywali. I tak łode wsi do wsi. Z kożdy wsi ludzie do łosiery dochodzili i zawdy jek am do Purdy dośli noszo łosiera buła noziankszo. Na przodku litanije cytoł stary Bziandara, abo kożdo spsiywnio Mija, Jochimowo kobziyta zaczynała. Łóna jekby w Łolstynie kele rotusza pysk rozderła, to by jó kele bonófu słuchać buło. Bez żodnygo tam głośnika. Pamniantom jek am jenygo lata z łosieró do purdzkygo krzyża dochodzili. Zawdym sia tam trocha łustali, coby sia podszykować, bo spod krzyża farorz noju na zielge do kościoła wprowodzoł. Stary Bziandara coło droga szed boso, a chodoki mnioł na szyji przezieszóne. Łusiod am sia kele niygo i mózia, ale wy Bziandara mocie i czorne nogi, a łón flaszka wody z pachyjdla wyjnół i nogi łumuł. Picie mnioł w chodokach, łoblók, sia do mnie łodkanciuł i mi poziedoł. Zidzisz szurku, pod kożdam czornam je i bziołe. Siuła to móndrości w tych słowach buło. Rod bym choc eszcze roz w swojam życiu z takó kedajszó łosieró abo do Purdy, abo do Wotamborka (Barczewa) na łodpust śwantygo Benewantóra jiść. A bodoj i boso.

Słówka:
łodpukónd – od kiedy
łobleczóne – ubrane
spsiywnie – pieśni
bonófu – dworca
farorz – proboszcz
na zielge – na sumę
chodoki – trzewiki
z pachyjdla – z tobołka
picie – skarpety
łoblók – ubrał, założył
siuła – ile
Benewantóra – Bonawentury
a bodoj – a choćby

Tedy aż drugi roz.
Wosz Klyjmens

no picture

ZIEŚ W DESZCZU

Łuż razu nie ziam kedy am mnioł cias coby tak sia łusiójść kele chaty som i posiedzić. Matylda na zieś na klepy polazła, a jom mnioł do lasa jiść na grzyby, bo łuż jych tero gwołt, a nowyższy cias boc latoś eszcze grzybam w gambzie ni mnioł. A i łususzyć na zima brok. A te z Rejchu jek przyjodó, tyż bez grzybów nie chcó nazod. Ale padać zaczóło. Am sia noprzód fest zjadoziuł, bo i zagrzniało. Ale tygo deszczu tam grzybom tyż łuż buło brok. Tlo zawdy jek człoziek sobzie co łumyśli, to sia potam jenóż wszystko jenaczy powykrónco. Na tylewizór patrzyć am chanci ni mnioł, w tych gazytach tyż tlo zawdy szpetnie psiszó. Łuwarzuł am sobzie kowka im sia na tretce przed chałupó łusiod. Cichuchno, tlo żaby w bagnie słuchać. Jek to je fejn tak sia żywamu poprzyglóndać. Psies do budy wloz, łeb na pazory łukłod i sia na łobora ślypsio. Kokoszy sia rzandam kele stodoły przed deszczam połustoziały i stojó jek z kamniania wyrzniante. Gulon sia łustoł na środku łobory, sztybny jekby knybel pożer, woda po niam leci, a łón stoji jekby czegójś nasłuchuwoł, abo fest rozmyśloł. Tlo kaczki po bagnie łurdykujó jekby pokozać chciały jeke só szczajśliwe. A Lóra, (imię konia) mojo brónoczka sia na rozgorcie kele płota łustała i łeb zziesiuła markotno. Zawdy łuż am z chanció w deszcz dulczuł. I łoroz mi sia zdało jek łonój, jek am eszcze szurkam buł i w sianie na szopsie leżoł i bez dóra tak na śwat wyglóndoł jek tan mój psies prazie. W take dnie ópa zawdy broł tretka z chaty, abo sia na bank łusiod i bez godzina z żodnam nie godoł, tlo ciasam mu sia te jygo zielge wójsy poruszały, jekby sia som do siebzie śnioł. Ale pamniantom co zidać buło po niam, co je szczajśliwy jek i jo prazie. Tyż am sia pod wójsam do siebzie łuśnioł. Łón pewno z nieba tero tyż na swojo łobora patrzy i na tygo starygo Klymansa co na jygo tretce kele chałupy siedzi. I tyż pewno je szczajśliwy jek wprzód. Boć i sprowdy nozianksze, nopsiankniejsze mniasta i Rejchy i Ameryki do pospołu nie só tak psiankne jek noszo warnijsko zieś w deszcz. A no jó, to tedy aż drugi roz.

Słówka:
klepy – plotki
z Rejchu – z Niemiec
brok – trzeba
tretka – taborecik
w bagnie – w stawie
żywamu – ptakom, zwierzętom
pazory – łapy
ślypsio – przygląda, patrzy
gulon – indor
knybel – kij
łurdykujó – dokazują, rozrabiają
brónoczka – kasztanka
rozgorcie – ogrodzonym przydomowym pastwisku
markotno – smutna
dulczuł – gapił się
łonój – kiedyś, niegdyś
dóra – dziura
bank – ławka
wprzód – kiedyś

Wosz Klyjmens

no picture

ZIOSNA I ZIELGÓNOC

No jó, to łuż pora lot przeleciało jek am do Woju mniłe Warnijoki w cejtunku psisoł. A to wciórko bez to co tamtan noziankszy rydachtór z ty drugi gazyty mi poziedzioł co mom psisać cisto po polskamu, bo noród po naszamu cytać nie potrasi i sia jadozi. Tom sia z niam powadziuł! No bo jek to? I Jon Liszewski z Klybarka co ta gazyta łumyśluł i pon rydachtór Psieniajżny po naszamu godali i do łóny gazyty psisali, a tan mi tu take co klepsie! No ale Bogu dzianka mowam tero łu noju cejtunek, co choc nie stónd, ale noszo godka mu nie wadzi. Im sia z ponam rydachtóram ługodali co banda do Woju co dwa tydnie w tam cejtunku moje godki psisoł. Jó, w kóncu i do noju ziosna droga nolazła. Bo ty zimy to łuż mnielim spraziedlizie wciórke dosić. No mnie somygo to razu by ji nie musiało być. I eszcze jeno dobre co ta zima poszła precz. Jek tak sobzie człoziek po Łolstynie, ale i po wsiach szpacyruje, to sprowdy gwołt łuziyrzchnych kobziytów wszandzie zidać. Nosz rzónd mniołby sprowdy stracha, coby mu tygo becikowygo no wciórkych nie stało jekby sia ta zima nie skónczuła. Ale ni ma co jamrować, boc chto sia na dzieciuki nie raduje? Zielgónoc łuż za progam, wszandzie co roz to i ziancy zielóno sia robzi, to i nie dziwota co markotnych ludziów prazie tyż łuż nie łoboczysz. Kożdan sia raduje. A na Warniji to sia ludziska kedajś noziancy na Zielgónoc radowali i doczkać sia ji ni mogli. Noprzód z somygo rena do kościółka ło sucham pysku, a potam rychtyczny frysztyk z coluśkó famelijó przy jenam stole i zielgónocnam warnijskam barankam na środku. Boc tan baranek to nosze warnijske godło. Jo aż nie lejduja co na drugi dziań Zielgónocy sia młode tó wodó łoblywajó. Na Warniji tygo wprzód nie łoddało. Mym dziywczoki kadykam pod kitlami po nogach smagali. I lepsi coby sia tu łu noju dali tak łostało. Bo to i zdrozi i to noszo staro warnijsko zyta. A noziancy to sia Zielgónocy dzieciuki doczkać ni mogli i tygo co jam zajónczek zawdy łostaziuł. Dzieciuki zaro z rena chućko do lasa lecieli coby w kadykach, abo jekych drugych krzokach zajóncowych gniozdków szukać. Zawdy tam pora fejnych jojków i gwołt słodkościów noleźli. Tedy mniast bez cołe Śwanta tlo kele stoła siedzić i sia futrować, abo w tan tylewizór ślypsiać, weźta ano Łolstynioki swoje dzieciuki na śwyże pozietrze do lasa. Lasów dołobkoła Łolstyna mowam gwołt i kadyków tyż w niych nie brok, a łuciechy stonie i no coły fameliji. To bandzie tak rychtyk po warnijsku i no zdrozio lepsi. Śwantujta ta Zielgónoc w zdroziu, radujta sia z ziosny i niech sia Woma szczajści. Alleluja!

... a jekby chto nie ziedzioł to:
Słówka:
cejtunek – gazeta
jadozić – denerwować się
powadziuł – pokłócił
klepsie – bredzi
mowam – mamy
nie wadzi – nie przeszkadza
godki – gawędy
łuziyrzchno kobziyta – kobieta w ciąży
jamrować – narzekać
ło sucham pysku – na czczo
frysztyk – śniadanie
lejdować – lubić
nie łoddało – nie było
zyta – zwyczaj
chućko – szybko, prędko
gwołt – dużo

Olsztyn 01.04.2010
Wosz Klyjmens

no picture

ZIOSNA JIDZIE

Jo tak aż za gwołt w tan tylewizór ślypsiać nie lubzia. Matylda codziań musi! Ale w te łostotne tydnie pozietrze buło toc take szpetne co tlo gorzołka potokać. Jenóż tak dziań w dziań to tyż by brzydło. Tedym Ponu Bogu godziny krod i w ta kista sia dulczuł. I musza poziedać co nie ziam doczamu te ludzie sia jadożó jek bez jedan film dwa abo i trzy razy ryklamy puszczajó? To je prowda co żodan tygo nie łobglóndo, ale bez to je kedy i na srok wyskoknóńć, a niy bez rycho dwa godziny z nogi na noga przestampuwać bo pajchyrz zielgi jek fusbala. No polityki jo żodny interesy ni mom i zawdy mózia co kożdan człoziek z kożdam sia dogodać potrasi dopukónd sia w to politykry nie bandó wtróncać. Ciasam jenóż tych wiadómościów posłuchać mus coby człoziek ziedzioł co sia na śwecie wyczynio abo i łu noju w Polsce. Jó, jek tan nosz premniyr Tusek czy jek mu tam do ruskych pojechoł to mózia sobzie no jó, fejn. No bo jek to tak bez pora lot z siójsiodami razu nie pogodać. Im sprowdy psiyrszy roz łoboczuł co tan Pucin sia tyż śnioć potrasi jek z noszam sobzie godali. A nie łuzierzułbym jek bym tygo som nie łoboczuł! I spraziedlizie ma zjadoziuło jek potam tamu Tuskoziu te wciórke łod cwylingów dogryzuwali co jeno co z Ruskami załapsiuł to nazod ruski festybol w Zielóny Górze! Jo nie ziam jek chto może ruski muzyki nie lejdować! Ło ruskych jidzie gwołt poziedać i nie zawdy nolepsi ale tlo nie to co łóni spsiywnie majó szpetne.Take co poziy tlo tan co mo łuszy tamój czegój druge ludzie do siodanio brukujó. Przed Zielgónocó nosz Zygfryd szanknół noma z Matyldó biljyty na kóncert Aloszy Awdiejewa w Łolstynie. To buła sprowdy łuczta i no ducha i no łucha jek to sia mózi. Cołan zal buł pełan i ludzie spsiywali dopospołu i po polskamu i po ruskamu. Jeno szczajście co tych cwylingów przy rzóndzie łuż ni ma, bo by tamu Aloszy tyż w Polsce po rusku spsiywać zakozali. Bogu dzianka co ziosna jidzie i człoziek na wsi nie bandzie mnioł ciasu w tylewizór ślypsiać i sia na politykrów jadozić!

Słówka:
tydnie-tygodnie
na srok-do toalety
pajchyrz-pęcherz
fusbala-piłka nożna
politykry-politycy
cwylingi-bliźniacy
spsiywnie-piosenki
szanknół-sprezentował
zol-sala
jadozić-denerwować się

Wosz Klyjmens
w mercu (aprylu?) 2008

no picture